50 LAT W GOPR
50 LAT W GOPR
To ponoć kawał czasu, pół wieku, coś co intryguje, a sama liczba lat budzi w ludziach przeróżne odczucia; od „starej pierdoły” do: „ popatrz pan, jeszcze żyje”.
Nie chodzi tu o tych co akurat skończyli 50 lat, ale tych którzy w jakiejś życiowej działalności przetrzymali właśnie te 50 lat. A te z kolei zobowiązują do podkreślenia ich uroczystego przebiegu zwieńczonego stosowną nagrodą lub pamiątką. Tak się stało też 29 września na Dniu Ratownika, kiedy to wchodząc w „układ karkonoskiego Ducha Gór”, zostałem powiadomiony, że otrzymam z okazji moich 50 lat w GOPR – co się też stało godzinę później, a co było dla mnie sympatycznym zaskoczeniem – medal pamiątkowy.
Wydarzenie choć sympatyczne, nie niesie w sobie nic nadzwyczajnego. Nie ja pierwszy, nie ja ostatni. Chociaż muszę przyznać, że bez wzruszeń się nie obyło. Tym bardziej, że pamiątka ta była autentyczną niespodzianką. Euforia dnia ratownika poparta „układem Karkonosza – 100 gram to za mało, dwieście za dużo: najlepiej dwa razy po 150” – minęła w postaci umiarkowanego kaca zmuszając do pewnych refleksji, które nastąpić musiały.
„Oddał 50 lat życia GOPR-owi”, ktoś napisał. Były też gratulacje, za które serdecznie dziękuję.
Jest takie miejsce niedaleko mojego domu, skąd rozpościera się fantastyczny widok na Karkonosze, góry w których sześćdziesiąt kilka lat temu przypadkowo się znalazłem i dzięki którym, jak mawiał dr Jerzy Hajdukiewicz, poznałem ludzi, a dzięki ludziom poznałem góry. Dzięki ludziom właśnie wszedłem w pasjonujący świat przewodnictwa i ratownictwa górskiego.
Zatem, czy to ja poświęciłem 50 lat swojego życia, czy może odwrotnie: to przewodnictwo dało mi w momentach kryzysowych mojego życia możliwości zarabiania na utrzymanie rodziny.
GOPR natomiast dał wszechstronną wiedzę, umiejętności, umożliwił poznanie świata. To wyświechtany czerwony polar z błękitnym krzyżem otwierał drzwi i wzbudzał uprzejmy uśmiech na ustach niedostępnych czasami urzędników.
Ten sam polar chronił przed mandatami za szybką jazdę, no i jeszcze znajomość z „Białym bratem”.
W Stowarzyszeniu przeszedłem wszystkie możliwe stopnie kariery, byłem świadkiem rozwoju i bogacenia firmy. To przynależność do GOPR ułatwiła mi wejście w hermetyczny świat wypraw w Góry Najwyższe.
Fakt! Nie zawsze było z górki, nie zawsze głaskano mnie po głowie, wchodziłem w konflikty, które z perspektywy czasu wydają się dzisiaj bezsensowne, ponieważ nie zawsze miałem rację. Jakby nie patrzeć: minęło, „to se ne vrati” – mawiają nasi koledzy z drugiej strony gór.
Dzisiaj GOPR jest tak bogaty jak nigdy. Sprzęt, wyposażenie ratowników, wyszkolenie – mogą budzić zazdrość.
Siedziałem nad lampką wina trzymając na kolanach „dechę z medalem” i zazdrościłem. Młodzież ruszyła do tańca. Rośli, roześmiani, i te dziewczyny…
Przykuśtykał któryś z Seniorów: – Przestań im zazdrościć, ten medal trzeba opić!
Opiliśmy, tak jak dobry Duch Gór Karkonosz przykazał.