55 LAT TEMU W BIAŁYM JARZE
Tragedia w Białym Jarze zdarzyła się 55 lat temu. Katastrofa, o której napisano setki artykułów, nakręcono tyleż samo filmów, nie mówiąc o audycjach radiowych. Katastrofa, wokół której wyobraźnia ludzka stworzyła łańcuch plotek i konfabulacji.
Lawina w Białym Jarze to także zdarzenie, które jak przysłowiowy bumerang wraca wspomnieniami. Z czasem niektóre się zacierają, inne wyskakują z zakamarków przeszłości. Świadczy to o tym, że lawina jako taka nie do końca została opracowana i po tylu latach wychodzą nowe fakty, o których wtedy nie mieliśmy pojęcia.
Mieczysław Przybylski – znakomity pilot i kierownik LPR we Wrocławiu przysłał mi ciekawą wiadomość. Otóż, do działań ratunkowych na lawinisku został zadysponowany śmigłowiec wrocławskiego LPR-u pilotowany przez Zbigniewa Karpińskiego, ponoć zadysponowany, jak się dzisiaj mówi, przez GOPR.
Pilot „trzęsącym” się SM-1 doleciał do Bolkowa skąd został zawrócony. Całe to zdarzenie pilot opisał w książce „ŻYCIE PILOTA ZAWODOWEGO”. Niestety, nic więcej o książce nie wiem. Próby znalezienia jej w internecie nie dały rezultatów. Rzecz jest ciekawa, bo na tym etapie rozwoju, przy straszliwym braku środków podstawowych transportu ratownictwa górskiego, raczej o helikopterze nikt nie myślał. Coś było na rzeczy i zostało przez autora opisane. Można to przeczytać na skanach przesłanych przez Mieczysława Przybylskiego.
Co do ciekawostek mnie dotyczących, to buszując kiedyś po „górskim internecie” znalazłem swoje zdjęcie – stoję i nic nie robię. Po przyjrzeniu się okazało się, że przymusowa przerwa w kopaniu wynikła z konieczności działań milicyjnych. Po dokopaniu się do ciała należało powiadomić dyżurnego milicjanta, który zdejmował z ofiar precjoza i sporządzał protokół.
Kilka dni temu dziennikarz zapytał mnie jak się wtedy czułem i co czułem. Nie pamiętam. Pamiętam za to koszmarne uczucie głodu i niebiański smak wódki podawanej nam dyskretnie przez naszą niezapomnianą Gapę – lekarza naszej Grupy.
Głód zaspokajałem w schronisku Samotnia gdzie wieczorem zmordowani docieraliśmy po każdym dniu akcji.