
AKCJA RATUNKOWA W JASKINI NIEDŹWIEDZIEJ
AKCJA RATUNKOWA W JASKINI NIEDŹWIEDZIEJ
Najbardziej znana na Dolnym Śląsku, i nie tylko, jaskinia przypadkowo została odkryta w ubiegłym wieku. Ta niezwykłej urody jaskinia nie do końca jest zbadana. A to, że prace badawcze nie do końca są bezpieczne, przekonali się ostatnio eksploratorzy w czasie prac dokumentacyjnych.
Jeden z nich w czasie wychodzenia spadł z wysokości około 6-8 metrów doznając urazu kręgosłupa.
Od tego momentu dzięki zdecydowanym działaniom kolegów, akcja ratunkowa nabrała tempa. Wypadek zdarzył się około godz 19-ej. Speleolodzy do jaskini weszli o godz 9-ej rano. Po dziesięciu godzinach działania byli na pewno zmęczeni, a wtedy łatwo o potknięcia. Jeden z eksploratorów – na lekko, w ciągu 40 minut !! dotarł na powierzchnię i powiadomił GOPR.
Do kierownika akcji ratunkowej Zbyszka Jagielaszka informacja dotarła o godz: 20:20. Natychmiast dwóch ratowników wyposażonych w koce i zestawy grzewcze wyruszyło do jaskini. Pośpiech był wskazany- temperatura w jaskini jest stała w granicach około 5° C, do tego wilgoć. Wyziębienie jest wrogiem nr 1. Około godz.22-ej ranny był zabezpieczony.
W tym czasie trwała organizacja akcji ratunkowej.
Potrzebni byli ludzie – transport w warunkach jaskiniowych jest zawsze trudny i wymaga sporej liczby ratowników. Kłopoty transportowe potęguje często uraz. W tym przypadku był komplet.
Kluczowym problemem było rozkuwanie jaskini, żeby przeszły nosze. Zajęło to w sumie 11 godzin.
Mówi Zbyszek Jagielaszek – kierownik akcji ratunkowej: …”musieliśmy rozkuwać zaciski, przejścia, okienka i korytarzyki, robiliśmy to młotami acu i młotkami zwykłymi. Dodatkową trudnością były szybko wyczerpujące się baterie w młotach. Trwało to wieczność. Kiedy wreszcie droga transportowa została udrożniona, w ciągu sześciu godzin ranny był na powierzchni.
Prowadziłem wiele akcji ratunkowych, ta, była zdumiewająca pod względem dyspozycyjności i zaangażowania.
Praktycznie przyjechali ratownicy ze wszystkich Grup, nawet z odległych Bieszczad. Bardzo pomocni byli speleolodzy (9 ratowników) z Grupy Ratownictwa Jaskiniowego PZA. Przyjechali Strażacy. System radiowej łączności podziemnej został udostępniony przez SCW (Speleo Club Wrocław). W sumie było ponad 60 osób…
Wzorowe było zabezpieczenie medyczne.
Mówi Michał Barski, ratownik medyczny i górski z Karkonoskiej:..” do poszkodowanego dotarłem około godz:3-ej rano, koledzy z Grupy Wałbrzyskiej doskonale zabezpieczyli poszkodowanego. Od tego momentu był cały czas monitorowany do wyjścia na powierzchnię. Zużyliśmy trzy worki medyczne, cały czas dostawał leki p. bólowe i wszystko co było potrzebne i co jako ratownik medyczny mogłem mu podać. Dalej poszkodowany został zabrany śmigłowcem LPR-u do Wrocławia…”
Tak wyglądała sama akcja. Potem należało zlikwidować stanowiska, wyciągnąć setki metrów ubłoconych lin.
Kiedy pisałem tę relację, ratownicy porządkowali swój sprzęt osobisty i sprzęt wyprawowy. Ile wymaga to pracy, wie każdy, kto kiedykolwiek czyścił buty po spacerze ubłoconą drogą. A w jaskini błoto jest wszędzie. No, ale takie są jaskinie.
Sama akcja ratunkowa trwała 17 godzin. Nie licząc oczywiście godzin na porządkowanie sprzętu.
Marian Sajnog
Dziękujemy za pomoc i wspólną akcję Kolegom ratownikom z Karkonoszy i Beskidów, speleologom z Grupy Ratownictwa Jaskiniowego PZA, członkom Klubu
Speleologicznego Niedźwiedzie z Kletna, oddziałom Państwowej oraz Ochotniczej Straży Pożarnej, Kierownictwu Jaskini Niedźwiedziej, za przyjazd i gotowość Kolegom ratownikom z Grup Jurajskiej, Krynickiej i Bieszczadzkiej.
To jest nasz Wspólny Sukces.
26 października 2015