ANDRZEJ SCHUBERT NIE ŻYJE

ANDRZEJ SCHUBERT NIE ŻYJE
©FOTO ZE ZBIORÓW WIKTORA SZCZYPKI | RATOWNICTWO GÓRSKIE

ANDRZEJ SCHUBERT NIE ŻYJE

Andrzej Schubert, ratownik karkonoski z wieloletnim stażem, zmarł w ubiegły piątek, 24 maja 2019 roku. Sylwetkę Zmarłego przedstawiamy we wspomnieniach Jego Kolegów.


Marian Sajnog

Andrzej Szubert

Wiadomość o odejściu Andrzeja dotarła do mnie w pociągu relacji Warszawa – Jelenia Góra. W nowoczesnym, komfortowym pociągu jest czas na rozmyślanie, a przy tym wspomnienia. W zmieniających się krajobrazach „rzepakowej wiosny” i ośnieżonych Karkonoszy pojawił się Andrzej z tamtych sprzed-półwiecznych lat.

Przystojny blondyn w przewodnickim lub goprowskim swetrze, obowiązkowych wtedy „pumpkach”z horolezką i „rumcajsowym” kapeluszu. Kiedy Go poznałem? Nie pamiętam. Na pewno był to początek lat 60. Andrzej należał do pierwszego pokolenia dzieci pionierów zasiedlających Karkonosze. Już w szkole zainteresował się górami, a konsekwencją tych zainteresowań było zamieszkanie w Karpaczu i praca zawodowa związana z górami.  Andrzej razem z Waldkiem Siemaszką, braćmi Marcinkowskimi, Egonem Myśliwcem, Włodkiem Kosterkiewiczem, Tomkiem Gorayskim i Jurkiem Pietkiewiczem, Ryszardem Jaśko i innymi, byli grupą zapaleńców tworzącą dzisiejszą rzeczywistość karkonoskich górali. Byli dynamiczni, niepokorni, osiągający sukcesy w sporcie, taternictwie, przewodnictwie i ratownictwie górskim. Andrzej w tej grupie entuzjastów Karkonoszy specjalnie się nie wyróżniał, ale był jej solidnym filarem. Słowny, niezwykle rzetelny we wszystkim co robił, był zawsze głosem rozsądku na wszystkich zebraniach, czy to w kole przewodników, czy  w czasie posiedzeń Zarządu Grupy Sudeckiej a później Karkonoskiej.

Z GOPR-em był zawiązany od lat 50 ubiegłego wieku. Był nie tylko ratownikiem dyspozycyjnym, ale też cieszącym się zaufaniem członkiem Władz Grupy wielu kadencji.

Szczególnie aktywny w początkowym okresie działania ratownictwa górskiego w Karkonoszach. Później, Andrzej rozpoczął pracę w „biurach obsługi ruchu turystycznego”.  Najpierw PTTK , a po ich zlikwidowaniu, w innych firmach turystycznych. Zawsze w Karpaczu. Pełnił w tych biurach funkcje kierownicze ciesząc się zaufaniem i pracowników, i klientów przede wszystkim. Po przejściu na emeryturę przez jakiś czas udzielał się intensywnie w pracach naszego Klubu Seniora. Odszedł w swoim malowniczo położonym domu z fantastycznym widokiem na najpiękniejszą część Karkonoszy, którym poświecił całe życie.


 

Stanisław Andrzej Jawor

Pamięci Andrzeja Schuberta, syna powstańca wielkopolskiego.

Urodził się w roku 1934, w Poznaniu. W czasie okupacji rodzina Andrzeja uciekła z Poznania w Krakowskie. Po wojnie osiedlili się najpierw w Szklarskiej Porębie (przy ul. Demokratów, gdzie nadal mieszka jego kuzyn, matematyk dr Wilgocki), a potem w Jeleniej Górze. Andrzej w liceum zainteresował się przewodnictwem. Po maturze studiował budowę okrętów na Politechnice w Szczecinie. Po dwóch latach studiów musiał z nich zrezygnować, bo rodzicom zabrano sklepy i przeszli do pracy w biurze MHD. I nie było pieniędzy na studia. Tu trzeba zaznaczyć, że Powstańcy Wielkopolscy byli źle widziani w czasach PRL. Po wojnie spolonizowano im nazwisko na polską pisownię „Szubert”. Do oryginalnego nazwiska wrócili dopiero pod koniec XX wieku.

Ożenił się z mieszkającą w Karpaczu saneczkarką Bellą Becker. Ma z nią syna. Po kilku latach małżeństwo rozpadło się. Bella Becker wraz z synem wyjechała do Niemiec. Andrzej utrzymywał kontakty z byłą żoną i synem cały czas.  Poznał wtedy Barbarę, pracownicę banku w Karpaczu. Ma z nią córkę Katarzynę, która była żoną Andrzeja Juszczyka. Pierwsza żona Andrzeja była mistrzynią Polski w saneczkach. Wiadomo – „rosła” kobieta. A druga – Basia – była jej ćwiartką.

Andrzej od początku do emerytury pracował w BORT PTTK. Najpierw w Jeleniej Górze, a potem w filii BORT w Karpaczu. Jako emeryt pracował tylko w „Duet- cie” w Domu Inwalidów z Zielonej Góry, w Karpaczu. Kierowniczką tej placówki była pani Irena Branicka (zmarła w ubiegłym roku).

Andrzej miał od lat sześćdziesiątych „nawykowe zwichnięcie” stawu barkowego. Pamiętam, w 1961 roku schodziliśmy po Dniu Ratownika ze Samotni. Na zielonym szlaku leżał długi pień świerkowy. Bez gałęzi, okorowany. Szliśmy gęsiego po nim. Andrzej chciał złapać równowagę i machnął ręką. Wyskoczył mu staw barkowy. Sprowadziliśmy go na dół, wezwali pogotowie, i taksówką pojechaliśmy za nim do szpitala w Kowarach. Tam przyjął nas znajomy lekarz. Kazał Andrzejowi położyć się na stole operacyjnym, żeby pod narkozą wstawić mu bark. Przed zabiegiem kazał mu się posunąć trochę do góry. I przy wykonywaniu tego polecenia staw mu wskoczył na właściwe miejsce. Potem Andrzej miał operacyjny zabieg, który zlikwidował tę wadę.

Andrzej od 5 lat cierpiał na chorobę Alzheimera, ale dopiero przez ostatnie dwa tygodnie nie wstawał z łóżka.

Andrzej Schubert wstąpił do GOPR w 1956 roku. Ślubowanie składał w roku 1961.

Otrzymał tytuł honorowego członka GOPR.


Cześć Jego Pamięci!

Bliskim Andrzeja Schuberta i Ratownikom Grupy Karkonoskiej GOPR składamy tą drogą wyrazy głębokiego współczucia.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w czwartek, 30 maja 2019 roku, o godz. 15:00 na Cmentarzu Komunalnym w Karpaczu.

 

 

Zaktualizowano 28 maja 2019, godz. 11:00

Avatar photo
Zespół redagujący blog "Ratownictwo Górskie"