DZIEŃ RATOWNIKA NA HALI SZRENICKIEJ – POST SCRIPTUM
DZIEŃ RATOWNIKA NA HALI SZRENICKIEJ – POST SCRIPTUM
Szanowni Państwo, Drodzy Czytelnicy.
Pisząc relację z Dnia Ratownika pozwoliłem sobie na użycie sformułowania o nieuchronności kary za pewne czyny. Po czasie przyszła refleksja i dlatego pozwólcie mi Szanowni na kilka słów wyjaśnienia.
Otóż: GOPR nie jest powołany do karania – naszym obowiązkiem jest niesienie pomocy i czynimy to, nawet jak się w nas „gotuje”, że musimy pędzić do kogoś kto sam swoją lekkomyślnością spowodował zagrożenie. W tym wszystkim kolosalne znaczenie na inny czynnik. Nikt w Polsce, z tego co wiem, nie określił kosztów najmniejszej chociażby akcji. Po prostu – dotarło zgłoszenie, ludzie poszli, uratowali, zwieźli poszkodowanego, i po sprawie.
Żeby uzmysłowić Państwu jakie to mogą być koszty, posłużę się przykładem z życia.
Syn moich przyjaciół uległ wypadkowi narciarskiemu w Austrii – po prostu złamał nogę. Zwózka ze stoku, transport do szpitala i operacja kosztowały (są na to rachunki) 25 tysięcy euro. Na szczęście był ubezpieczony, i to ubezpieczyciel poniósł wszystkie koszty.
I tu rodzi się pytanie. Dlaczego osoba, do której będąc na dyżurze w Szklarskiej Porębie pędziłem na cito bo przyszło zgłoszenie, że facet stał, upadł i leży nieprzytomny – jest bezkarna. Rozpoczynając rutynowe badanie nachyliłem się nad poszkodowanym w celu sprawdzenia oddechu. I co ? Doleciał mnie przyjemny zapach wiśnióweczki. Facet był w sztok pijany.
Nie jesteśmy mobilną izbą wytrzeźwień ale i tak musiałem zwieźć delikwenta, który na dole wstał (przy pomocy swoich )i bez słowa oddalił się w siną dal. Inny przykład: młodzieniec mieszkaniec Szklarskiej Poręby, na zakrapianej imprezie założył się ze swoimi kolegami, że wybiegnie-wyjdzie na Szrenicę pod wyciągiem. Jak powiedział tak zrobił zapominając, że jest środek zimy, on sam jest w koszulce z krótkim rękawem i jest środek nocy.
Jaki finał sprawy? Musiałem uruchomić dwa zespoły na skuterach po to, aby bezmyślne działanie gościa nie skończyło się tragicznie. Oczywiście oba te, a niestety nie jedyne, zdarzenia zakończyły się pozytywnie, ale bez konsekwencji dla sprawców.
Gdyby taka osoba z powodu, niestety muszę tu użyć tego stwierdzenia; własnej głupoty poniosła koszty wyprawy ratunkowej, to może na drugi raz by się mocno zastanowiła nad swoimi poczynaniami. Nawet „po pijaku”.
Gorzej, kiedy takie działania kończą się śmiercią delikwenta, a i takich przypadków w historii Grupy nie brakuje. I to miałem na myśli używając stwierdzenia o nieuchronności kary.
W krajach alpejskich, mało kto – jadąc z Polski – porusza się bez ubezpieczenia.
Nie wiem jaka jest procentowa wartość środków przekazywanych na konto służb ratunkowych, ale na pewno znacząca. Ktoś powie, że nasze służby są też sponsorowane przez PZU i innych sponsorów. Zgoda, ale są to działania dobrowolne, które w każdym momencie mogą być zawieszone. Tam, na tym „zgniłym zachodzie” wypracowano reguły, których u nas nie sposób przeprowadzić, a które dla wszystkich są czytelne. U nas, środki przekazywane przez sponsorów mogą być użyte tylko na zakup sprzętu, doposażenie Grup, itd. Nie mogą natomiast być użyte na podniesienie płac Ratowników. A płace te są – można tu stwierdzić – na poziomie czysto misyjnym.
Ratownik, aby mógł być pełnoprawnym ratownikiem, musi przejść szkolenie z około 15 specjalności.
Nie jest to pracownik, który opanuje np.ruch packą do tynkowania i już jest specjalistą. Wykształcenie Ratownika po pierwsze trwa lata, a po drugie kosztuje sporo pieniędzy. Efekt „bajońskich” zarobków jest taki, że z samej Grupy Karkonoskiej odeszło czterech Ratowników, a do odlotu szykuje się piąty.
Tylko dlatego, że utrzymanie rodziny z pensji goprowskiej jest niemożliwe.
Swego czasu, nieżyjący już Pan Jerzy Szmajdziński, który był bardzo przychylny Ratownikom, obiecał przyjrzeć się problemowi, ale niestety nie zdążył wywiązać się z danej obietnicy.
Czy znajdzie się wśród Rządzących Ktoś, Kto będzie chciał zająć się sprawą ratowników górskich, grupy co prawda nielicznej w stosunku np. do strażaków, i spróbuje znaleźć złoty środek?
Działające od 1909 roku prawie bez przerwy (okres wojny), ratownictwo górskie w Polsce ma prawo oczekiwać, aby KTOŚ zajął się nim wreszcie na poważnie.