
JESZCZE O KREMACH MANASLU OUTDOOR
JESZCZE O KREMACH MANASLU OUTDOOR
Wdałem się w polemikę o kremach, usprawiedliwiając tym samym zamieszczenie na naszej stronie artykułu o tym wynalazku. O dziwo, dobrze napisany artykuł Pani Doroty Tawkin wzbudził dosyć skrajne reakcje; „za i przeciw”. U tych przeciw: pogardę dla tematu, sądzących, że na blogu powinny być zamieszczane teksty poważne, a najlepiej makabryczno-drastyczne i krwiste jak amerykański befsztyk. A nie jakieś kremy, panie.
Na moim pomarszczonym, nie tylko wiekiem, ale też brakiem odpowiednich kremów obliczu, pojawiło się zasępienie. Jak to, my tu dla ludzi !! A ludziom się wydaje, że brak odpowiedniego kremu nie może być przyczyną poważnych górskich zdarzeń. No to proszę, kilka przykładów znalezionych w moim notatniku.
Z ówczesnym naczelnikiem GOPR-u Janem Komornickim wizytowaliśmy schronisko Samotnia w Karkonoszach. Było lato, słońce za lekką mgiełką, jest to w tej opowieści ważne, tłumy turystów i atmosfera spokoju. Nic nie zapowiadało problemów. W pewnym momencie nasza wizyta została przerwana bo; za schroniskiem poważnym oparzeniom słonecznym uległy trzy kształtne i bardzo skąpo ubrane dziewczyny. Miały poparzone twarze, plecy, brzuchy i pośladki. Nie można było transportować dziewczyn ani na leżąco, ani na siedząco. Bez bólu wytrzymywały tylko na stojąco. Musieliśmy zdemontować plandekę, okryliśmy dziewczyny prześcieradłami i na stojąco transportowaliśmy bezpośrednio do szpitala. Jak opowiadały, spragnione opalenizny położyły się tylko na pół godziny – efekt wiadomy. Posmarowały się oczywiście kremem, ale jak się okazało – nie takim.
Kłopotliwa dla ratowników była narciarska wiosna, kiedy słońce i śnieg robią swoje. Poza typowymi akcjami poszukiwawczymi i złamaniami narciarskimi sporo było przypadków właśnie oparzeń słonecznych, problemów z oczami, bo okulary nie takie. Rzecz oczywista, wypadki te może nie były dla życia zbyt niebezpieczne. ale powodowały sporo kłopotów i turystom i ratownikom.
Jak niszczycielska może być siła słońca przekonałem się w Karakorum, kiedy to jeden z kolegów na kilkanaście minut zdjął okulary – dwa dni nie widział. O tym, że odpowiednie zabezpieczenie oczu i skóry jest bardzo ważne, wiadomo od zawsze. Problem leży w doborze odpowiedniego zabezpieczającego materiału. A z tym, mimo ogromnej podaży, nie jest najlepiej.
Znam to z autopsji. Bo przez 60 lat włóczenia się po górach smarowałem się różnymi paskudztwami, które nie tylko były nieskuteczne, ale na dodatek zajmowały sporo miejsca w plecaku.
MANASLU OUTDOOR – krem nie tylko znakomicie chroni, ale jest poręczny i wydajny. W stosownej tubce, zajmuje mało miejsca w kosmetyczce. Polecam – kto chce, niech korzysta.
Na koniec rada dla wrażliwych na górskie słońce. W razie awarii okularowej, zagubienia czy uszkodzenia, można z materiałów zastępczych zrobić sobie „okulary eskimoskie”. W kartoniku lub innym twardym materiale wycinamy na wysokości oczu szczeliny – najlepiej „rozetowo”, przewiązujemy z tyłu sznurkiem i jesteśmy zabezpieczeni. Najlepiej takie okulary przygotować w domu i zawsze mieć je w zapasie, zajmują mało miejsca a zawsze mogą się przydać.