KAROL LASZCZAK – ”BOŻY GOPROWIEC”
Pani Agnieszka Przybyła, wnuczka Karola Laszczaka, ratownika Grupy Beskidzkiej GOPR przekazała nam dziś tekst kazania wygłoszonego na pogrzebie Jej Dziadka przez ks. Prof. Edwarda Stańka w dniu 22.01.2013 roku.
Boży GOPR-owiec
powiedzieć: „Jestem gotów za 5 minut”. Wkładał buty. Żona krzyczała, aby skończył obiad. On odpowiedział: „zdrowie i życie tamtych, ważniejsze jest niż
moje jedzenie”. Zaimponował mi takim stopniem odpowiedzialności i wiem, że zawsze tak traktował swe obowiązki. W 70-tych latach mimo „żelaznej kurtyny”, ze swoją grupą, zdobywał medale na zawodach GOPR-u w Alpach.
Drugie wydarzenie:
Zima, rok 1969. Polica, szczyt blisko Zawoi. Rozbity lub zestrzelony samolot z dużą ilością pasażerów.
Pan Karol tak mocno przeżył tę tragedię, że przez dwa tygodnie nic nie mógł przełknąć. Człowiek, który ciągle był w akcji ratując ludzi od śmierci lub ciężkiego kalectwa, miał tak wielką wrażliwość, że ja w życiu nie spotkałem drugiego mężczyzny o takiej wrażliwości. Poznając go trudno mi było uwierzyć, dlaczego podejmuje takie zadania.
Kiedyś usłyszałem Jego słowa: „dobro rannego lub zaginionego jest dla mnie najważniejsze”.
W pracy bez zarzutu; odznaczenia za zasługi na najwyższym poziomie. Cieszył się zespołem kolegów i uczniami, z którymi nieustannie pracował. Zwożąc po stoku, w toboganie rannego, czuł się na nartach lepiej niż w Szczyrku na chodniku, idąc w świątecznym stroju.
W pracy lubił i umiał decydować.
W domu kochał ciężko chorą żonę, której przed porodem zmarło dwu ich synów. W domu ona decydowała, a on słuchał. Z nią budował dom otwarty dla wszystkich, którzy potrzebowali dachu nad głową, gorącego pieca, z którego rozchodził się zapach dobrego obiadu lub kolacji. Nawet w trudnych latach, gdy jedzenie było na kartki, na ich stole chleba nie brakowało.
Ostatnie lata Karola to długi odcinek krzyżowej drogi. Sam zażywał lekarstwo, ale czuwał przede wszystkim nad lekami podawanymi żonie. Dotknięty kalectwem oczu pogrążył się w ciemnościach. Uszkodzony słuch dodatkowo utrudniał mu życie. Zanik mięśni nie pozwalał na samodzielne ruchy. Nie rozstawał się z papierosami…
Bóg jednak dał mu Panią Marię, jej córkę i synów. Czuwali przy jego łożu. Pani Maria ma serce miłosiernego samarytanina umie zawierzyć Bogu. To jej moc. Obserwowałem ją, gdy czuwała przy umierającej na raka mamie. Czuwała również przy ciężko chorym mężu, a dwa lata temu przy siostrze Wiktorii. Ostatnie trzy lata to nieustannie dźwiganie krzyża innych. Te krzyże były dla niej ważniejsze niż jej krzyż, a sama jest słaba i poważnie chora. Za to wielkie miłosierdzie, jakim żyje, Bóg nagrodzi ją tysiąckrotnie.
Dziękujemy Bogu za śp. Karola i dziękujemy za te ręce, które pod koniec życia podtrzymywały go, prowadziły, czasem nosiły, karmiły, goliły jego brodę, myły cale ciało… Dziękujemy również za jego decyzję, jaką podjął razem z żoną, aby swój dom rodzinny i pole wokół niego przekazać w ręce Caritasu. Zdumieni obserwowali, jak tam wyrósł Dom dla dzieci, młodzieży, samotnych, załamanych. W tym Domu jest kaplica i cisza pustelni kojącej ducha, potrzebnej do regeneracji sił. Pani Wiktoria nazywała ten obiekt „Domem Miłości”. Takie bowiem polskie znaczenie ma łacińskie słowo caritas.
Prosimy o miłosierdzie Boże dla śp. Karola. Miał swoje słabości, czasem ranił swoim uporem, ale kto z nas słabości nie posiada? Bóg nas kocha mimo naszych słabości. Kochał i jego.
Znałem ich 47 lat. Znalem dobroć ich serca i proszę ich, aby mieli pieczę nad „Domem Miłości”. Mogą to czynić nawet w czyśćcu, bo mogą się wstawiać za nami. My za nimi, a oni za nami. Taka jest prawda o Obcowaniu Świętych. Tak śp. Karol, jak i jego żona znajdą sponsorów, aby ten Dom miał swoje materialne zaplecze. Niech w tym Domu Caritas, czyli Domu Miłości, nigdy nie zabraknie chleba, ciepła i życzliwości.
Skoro stoję przy trumnie GOPR-owca, proszę Boga, aby ten Dom był również posterunkiem duchowego GOPR-u.
Aby w nim ludzie- dzieci, młodzież, samotni, kalecy, chorzy, zmęczeni – leczyli rany ducha. W Domu jest kaplica, a w niej obecny najlepszy Lekarz – Chrystus. Jest tam również kapłan, który dotknie i uleczy uszkodzony kręgosłup moralny lub serce poranione brakiem miłości. Taki punkt duchowej kliniki jest równie potrzebny, jak wszystkie punkty, w których dyżurują cenieni przez nas i bardzo lubiani GOPR-owcy. Nasze dziękczynienie za śp. Karola i Wiktorię, oraz prośbę o ich zbawienie, łączymy z wielkim zaufaniem Bogu. Liczymy bowiem na Jego błogosławieństwo dla nas, uczestników pogrzebu, oraz dla wszystkich dobrych dzieł, jakie śp. Karol i jego żona „zasiali i zasadzili” na ziemi. Niech te dzieła wydają owoc stokrotny.
„Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie, a światłość wiekuista niechaj im świeci. Amen”
ks. Edward Staniek
Redakcja