KRYSTYNA SAŁYGA-DĄBKOWSKA
60-LECIE GOPR – SŁABA PŁEĆ W SŁUŻBIE BŁĘKITNEGO KRZYŻA
Poniedziałek. Zakopane, Dworzec Tatrzański.
Uchylają się drzwi do naszego biurowego pokoju:
– Dzień dobry Antenko, masz wszystko ?
– Dzień dobry Krysiu, no niestety. Męczę się od dwóch dni nad 7 poziomo.
– 7 poziomo? Ach, to… to mam! Ale 15 pionowo… straszne !
– Dzień dobry Antenko, masz wszystko ?
– Dzień dobry Krysiu, no niestety. Męczę się od dwóch dni nad 7 poziomo.
– 7 poziomo? Ach, to… to mam! Ale 15 pionowo… straszne !
Tak witałyśmy się co tydzień. Obie w owym czasie namiętnie rozwiązywałyśmy krzyżówki w „Przekroju”. Problem rozwiązania polegał głównie na odgadnięciu perwersyjnie zagmatwanego hasła. Im bardziej to było ”zasupłane”, tym bardziej nas to interesowało.
Ale to Krysia właśnie była z węzłami za pan brat. I to profesjonalnie.
W owym czasie, Krystyna Sałyga była jedyną kobietą-ratownikiem tatrzańskim.
Droga do zdobycia tego zawodu nie była usłana różami. W jednym z udzielonych przez nią wywiadów, Krysia wspomina:
„ Pamiętam pierwszą zwózkę z Kasprowego z połamanym narciarzem. Wszyscy wyszli patrzeć, jak sobie poradzę. Te czerwone swetry na górze… Pamiętam, jak złośliwy kierownik wyprawy, a szliśmy na północno-zachodnią ścianę Niżnich Rysów po zabitego Niemca, dał mi do dźwigania pół wózka alpejskiego. Jak ja dostałam w kość, niosąc ten wózek! W grammingerze też musiałam zjeżdżać, ale tylko na szkoleniu.”
Żadnych taryf ulgowych,wręcz przeciwnie! Nie dość że ”baba”, to jeszcze ceperka, niech pokaże co umie! Przypuszczam że w kwalifikacje Krystyny nikt już później nie wątpił.
Została uznana przez najbardziej zagorzałych przeciwników.
Została uznana przez najbardziej zagorzałych przeciwników.
W czasie naszych wspólnych lat w GOPR, Krysia była nie tylko zawodowym ratownikiem, ale przede wszystkim szefem służby profilaktycznej. Przez wiele lat pedantycznie prowadziła ”Księgę Wypraw”. W „Wierchach” ogłaszała co roku Kronikę Ratowniczą Grupy Tatrzańskiej GOPR. Wszystko to robiła bez fanfar, czerwonych dywanów i autoreklamy. Osobiście, bardzo ceniłam Krysię za jej ogromne zaangażowanie i za wspaniałą znajomość ojczystego języka. Nie bez przyczyn przyznano jej w roku 1976 Pierwsze miejsce w Ogólnopolskim Konkursie Krasomówczym Przewodników w Golubiu-Dobrzyniu.
Nigdy nie pytałam dlaczego nazywano Krysię ”Kwakwą”. Nie lubiłam tego przezwiska i nigdy się tak do niej nie zwracałam. Po moim przedwczesnym wyjeździe z Zakopanego straciłyśmy kontakt. Ponownie spotkałyśmy się dopiero po 35 latach; w ciemnościach, w drzwiach do zapełnionej po brzegi sali zakopiańskiego kina ”Giewont”, podczas uroczystości 100-Lecia TOPR w roku 2009.