KRZYSZTOF NOWIŃSKI – DR SZYSZKA
W 15 ROCZNICĘ ODEJŚCIA
Kim był dr Krzysztof Nowiński?
Ratownik górski, narciarz i żeglarz. Absolwent wrocławskiej WSWF z tytułem doktora nauk wychowania fizycznego. Wieloletni członek Rady Grupy Karkonoskiej GOPR, działający również w Komisjach: Lekarskiej i Profilaktyki GOPR. Jako instruktor PZN działał również w Polskim Związku Narciarskim.
Wyróżniony Srebrną i Złotą Odznaką GOPR oraz Honorową Odznaką „Za zasługi dla Ratownictwa Górskiego”.
Postać zmarłego przed 15 laty dr Krzysztofa Nowińskiego przybliżają naszym Czytelnikom wspomnienia Córki – Oli Neumann-Nowińskiej, oraz Jerzego Siodłaka – Naczelnika GOPR i Tomasza Kozłowskiego – ratownika i instruktora Grupy Karkonoskiej GOPR.
Kochany Tatusiu, Szanowny Doktorze Szyszko,
to już 15 lat jak odszedłeś od Nas. Od Nas, Twojej Rodziny, jak i górskiej sudeckiej Rodziny.
Zapewne Wielu z Was zapomniało już: dlaczego Doktor Szyszka? Przecież wcześniej był Doktorem od “fikołków“, który nie mógł wystawić recept – jak Go górscy koledzy nazywali.
W drugiej połowie lat 80-tych Karkonoski Park Narodowy poprosił GOPR o pomoc w zbieraniu szyszek na nasionka, które potrzebne były do zalesienia naszych Karkonoszy. Wcześniej bowiem przyszła zaraza (chyba zwana „modrzewianeczką”) i las stał się wiatrołomem.
Tato i kilku Jego Kolegów, między innymi: „Guma“ – Marek Przeworski, Bogdan Dziedzic, „Lucek“ – Piotr Lucerski i “Brat Maciej”- Maciej Abramowicz, znaleźli czas by się tym zająć. Na wysokości “ściany “- trasy zjazdowej ze Szrenicy, zbierali od kilku już dni szyszki świerku, aż mój “mądry” Tato stwierdził: „a po co za każdym razem schodzić z drzewa, skoro można rozhuśtać czubek drzewa i przeskoczyć na kolejne, stojące obok…?”
No tak, 99 razy się udało, ale niestety 100 skok się nie udał. Tato spadł z wysokości okolo 15 metrów. Jakoś ten upadek zamortyzowal, ale wyniósł z niego kilka połamanych żeber, a lekkie obrażenia wewnętrzne pozostały do końca życia.
Do końca życia pozostała również Jego ksywka po „skoku“ z drzewa: „Doktor Szyszka“.
Jako Twoja Córka, która w wieku 7 lat zaczęła jeździć z Tobą na dyżury, najpierw na Halę Szrenicką, a potem pod nasz Łabski Szczyt, który był naszym drugim domem, mogę się nisko pokłonić i podziękować Ci. Podziękować za to, że zaszczepiłeś mnie miłością do gór, spokojem w extremalnych warunkach górskich i chęcią niesienia pomocy innym ludziom. Pomoc tę niosę i ja sama, pracując obecnie w szpitalu.
To Tobie zawdzięczam dobre przygotowanie instruktorskie jazdy na nartach oraz fascynację górami. To nieważne czy górskie szczyty wznoszą się do 1000 m npm, czy 3500 m npm. Wszystkie należy traktować z szacunkiem i wyobraźnią, oraz zawsze słuchać co one do Ciebie mówią.
Dziękuję Ci Tatusiu.
Twoja kochająca Córka
Ola Neumann – Nowińska
WSPOMNIENIE O KRZYSZTOFIE NOWIŃSKIM STARSZYM INSTRUKTORZE GOPR
We mgle wspomnień, we śnie górskim, w biegu dnem doliny, z blaskiem ostatnich promieni malujących kontrasty górskich szczytów, wraca postać Krzysztofa Nowińskiego – naszego kolegi, przyjaciela, instruktora ratownictwa górskiego…
– pamiętam bieg pod górę, Karłów, pierwsze zawody ratowników górskich, dookoła mgła, deszcz, wszechobecna wilgoć i słony smak potu zalewającego oczy. Podbiegamy pod skały i wpinamy się w wiszące liny. Trzy przyrządy, szum przesuwającego się metalu na syntetycznym splocie tego kawałka wytworu ludzkiej techniki, któremu „bezgranicznie ufam” i pnę się do góry. Wisząc na tej linie w przestrzeni między niebem, a ziemią, dysząc i łapczywie próbując wyrównać oddech, dociągam się do górnego stanowiska. Pierwsze, co do mnie dociera, to ciepły spokojny, opanowany, głaszczący i trzymający w przestrzeni moją postać, głos Krzyśka. Kiedy zdążyłem wyrównać oddech, dociera do mnie znaczenie tego, co Krzysiek mi przekazuje:
– …Jurek spokojnie, daliście czadu,
– …Jeśli się nie potkniecie, to macie wygrane…
To był opanowany, kojący i dający poczucie bezpieczeństwa głos Krzyśka. To właśnie Krzysiek, cały on, zawsze zdecydowany, z dobrą opinią i wsparciem, poparty w swoich opiniach rzetelną wiedzą i bezstronną mocą swoich przekonań.
– pamiętam na kursie instruktorskim, zimową porą w schronisku Samotnia, w sali trwał wykład, którego tematyka dotyczyła zagrożeń lawinowych, a płynący spokojny i opanowany głos, dający moc przekazu i merytorycznej wiedzy, zmierzał w naszą stronę od sylwetki człowieka, który imponował mi zakresem swojej wiedzy, ale co może jeszcze ważniejsze, umiejętności przekazu.
Czasem dało się słyszeć: ..Bracie, ty tam w tych Beskidach….. a wespół z tym werbalnym przepływem informacji, płynął delikatny uśmiech w lekkim grymasie, pełnym dobrej energii i rzekłbym empatii.
Zawsze obecny, zawsze przyjacielski i chętny rozwiązywać problemy, śpiesząc z pomocą. Jakże inny niż dzisiejszy świat zwany goprem. Dla mnie Krzysiek jest ciągle obecny w rzeczywistości niematerialnej, która jest istotą ratownictwa górskiego. Ratownictwo górskie to ludzie i to zarówno techniczni, obecni dzisiaj fizycznie ratownicy, jak również ci spośród nas, którzy tworzyli te zadania, kształtowali charaktery ratowników i dodawali do tego powiązania biurokratycznej machiny, która w dzisiejszej rzeczywistości wielokrotnie nas pochłania bardziej niż ten właściwy rdzeń ratowniczego EGO…
Powinniśmy dzisiaj uśmiechać się do Krzyśka i dziękować za naukę i to nie tylko samego ratowniczego rzemiosła, a był w nim na pewno mistrzem, ale za ducha gór, za ten elementem mistyki gór.
Jerzy Siodłak
DR SZYSZKA INACZEJ POZOSTAJE W PAMIĘCI…
Dlaczego inaczej? Bo inaczej mówił, inaczej gestykulował, robił inne miny, inaczej wskazywał palcem, inaczej się zachowywał, inaczej nauczał, inaczej myślał, inaczej nas traktował. Był absolutnie Człowiekiem relacji. Mówił, rozmawiał, słuchał, tłumaczył, wyjaśniał, relacjonował, przekazywał, spierał się, cierpliwie się troszczył.
Był zabawny, przyjazny i niezwykle radośnie zaangażowany, co było fajne z perspektywy początkującego ratownika i młodego człowieka, który tak jak ja, był przez niego szkolony w tych trudnych obszarach jakimi są ratownictwo górskie i ratowanie ludzkiego życia w ogóle.
Dzisiaj, po tych wielu pustych latach, w których nie ma Go już z nami, patrzę na Niego z innej perspektywy. Nie tylko perspektywy czasu, ale mojego własnego pryzmatu bycia nie tylko instruktorem ratownictwa górskiego, ale również psychologa i szkoleniowca.
Dr Szyszka miał w sobie coś, czego nie zastąpi żadne, nawet najlepsze wykształcenie, najwspanialsze kursy, żadne doświadczenie, kwalifikacje, ani najsprytniej wysublimowane kompetencje.
On był w pełni autentycznym, wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju CZŁOWIEKIEM, który zapadł w mojej pamięci jako JAKOŚĆ, a nie trwała górska legenda, którą przyjemnym echem krąży po karkonoskich lasach i kotłach.
Tomasz Kozłowski
Za udostępnienie wspomnień własnych, jak również wspomnień przekazanych przez Jerzego Siodłaka – Naczelnika GOPR i Tomasza Kozłowskiego – ratownika i instruktora Grupy Karkonoskiej GOPR, oraz zdjęć z rodzinnego archiwum – bardzo Pani Oli Neumann-Nowińskiej dziękujemy.