MARCIN JAXA-ROŻEN NIE ŻYJE
Zmarłego Kolegę wspominają Mariusz Czerski i Marian Sajnog.
Wspomnienie o Marcinie Jaxa-Rożen
Wśród wielu kolegów ratowników którzy wstąpili do Sudeckiej Grupy GOPR ( wówczas lata 1973 – 74 ) był również Marcin Jaxa-Rożen. Podczas kursu I stopnia na Samotni, w 1975 roku, poznaliśmy się lepiej i od tego czasu spotykaliśmy się na wspólnych dyżurach, szkoleniach, akcjach ratunkowych oraz dniach ratownika górskiego.
Marcin był skromny i koleżeński. Kiedyś Józuś Miśkowicz. jakby zaskoczony, zapytał grupę kolegów na szkoleniu …- „To Marcin ma rożen ?'”. Wszyscy lubiliśmy żartować i Marcin oczywiście też.
Marcin czynnie brał udział w działaniach naszej Grupy GOPR wiążąc pracę i pasję skoczka spadochronowego. i pilota.
Kiedy Marcin opowiadał o swoich wrażeniach lotniczych to słuchaliśmy z zaciekawieniem. Byli szczęściarze, którzy odbywali loty razem z Marcinem.
Miał w lotnictwie bogate doświadczenie. Także w górach preferował rozsądne działania. jego opinie w tematach ratownictwa górskiego były wysłuchiwane z uwagą.
W roku 2014 Zarząd Główny GOPR przyznał Marcinowi, starszemu ratownikowi, tytuł Honorowego Członka GOPR za wybitną działalność oraz długoletnią pracę z odznaką o numerze 50.
Marcin był w Klubie Seniora. Wypowiadał się rzeczowo w opiniach, a także lubił żartować, wspominać stare historie.
Kiedy cztery lata temu chwaliłem się Jemu, że skoczyłem w tandemie ze spadochronem, Marcin z uśmiechem odparł … – Gratuluję ci kolego ! No widzisz teraz sam, że jak się chce skoczyć to zwyczajnie skaczesz”.
Marcin miał na swoim koncie ponad 2200 skoków spadochronowych!
Pewnego dnia na Górze Szybowcowej dojrzałem w szybowcu dwóch kolegów; Andrzeja i Marcina. Właśnie szykowali się do startu i wtedy zazdrościłem Andrzejowi, że to on leci z Marcinem a nie ja.
Przebywanie w górach i jeszcze wyżej chmur można nazwać pewnym szczęściem. Marcin bardzo to sobie cenił. W tym pożegnaniu myślę patrząc w niebo, że pewnie gdzieś tam jesteś…
Mariusz Czerski
Marcin Jaxa-Rożen nie żyje
Pochodził z rodziny o tradycjach sięgających XIV wieku. Po ukończeniu studiów na Politechnice Wrocławskiej, wraz z żoną Zofią osiadł w Jeleniej Górze. Byli Dolnoślązakami z wyboru.
Marcina fascynowało lotnictwo, a przede wszystkim spadochroniarstwo. Zofię – przewodnictwo górskie. Oboje byli znakomitymi narciarzami. Poznałem Go przez Zośkę, była z nami na kursie przewodnickim.
W 1974 roku zaproponowałem Marcinowi wstąpienie do GOPR-u, tym bardziej, że potrzebowaliśmy pilotów do nowo zakupionego śmigłowca, a Marcin był na to stanowisko idealnym kandydatem. Z różnych powodów ze śmigłowca nic nie wyszło, za to Marcin został jednym z filarów karkonoskiego ratownictwa górskiego.
Zawsze budził mój szczery podziw, jak precyzyjnie godził swoje pasje, pracę zawodową i życie rodzinne. Te pasje, lotnictwem i górami, przekazywał swoim Synom, a miał ich trzech.
W życiu naszej Grupy pełnił nie tylko podstawowe funkcje ratownika, ale też ważne w jej zarządzaniu.
„Marcin co ma rożen”, jak żartobliwie mówili o nim koledzy, zawsze służył radą, był pomocny i znakomicie wprowadzał nas w tajniki ratownictwa z powietrza. Był w tym znakomity.
Lista spadochronowych osiągnięć sportowych Marcina jest długa. W spadochroniarstwie osiągnął wszystko co było możliwe. Latał na wszystkim co miało skrzydła. Był też świetnym gawędziarzem. Jego wykład o „karkonoskiej fali” wielu przewodników pamięta do dzisiaj.
Lata aktywnego i dynamicznego życia kiedyś się kończą. Kolejne etapy życia Marcin przechodził ze świadomą akceptacją tego co nieuniknione. Działał w Klubie Seniora Grupy Karkonoskiej.
Wiadomość o Jego odejściu dotarła do nas dzisiaj. Nad polskie morze. Są tutaj przedstawiciele wszystkich Klubów Seniora GOPR-u z całej Polski. Planujemy kolejne spotkania. Niestety nie będzie już z nami Marcina…
Marian Sajnog
Cześć Jego Pamięci!