MARIAN TADEUSZ BIELECKI – W 100 ROCZNICĘ URODZIN
100 lat temu, 21 marca 1924 r. urodził się Marian Tadeusz Bielecki: pierwszy prezes Beskidzkiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, Naczelnik Grupy Beskidzkiej GOPR w latach 1953–1982, Członek Honorowy GOPR i Członek Honorowy Międzynarodowej Komisji Ratownictwa Alpejskiego (ICAR) w Szwajcarii.
„A kto to właściwie był?” . Tak ponoć, 10 lat temu, kiedy żegnaliśmy M.T. Bieleckiego na cmentarzu w Bielsku Białej, zapytał ratownik Grupy Beskidzkiej GOPR. Niepojęte, ale prawdziwe.
Marian Sajnog napisał w jednym z wpisów na blogu:
„Społeczność, która nie zna swojej historii przestanie kiedyś istnieć. Myślę, że na wszystkich szkoleniach wykłady z historii Grupy i GOPR-u powinny być obowiązkowe.”
Przypuszczam, że pod tym zdaniem podpisze się Wielu.
Mariana T. Bieleckiego wspominaliśmy na naszej stronie www kilkakrotnie:
https://ratownictwogorskie.eu/marian-tadeusz-bielecki/
https://ratownictwogorskie.eu/gopr-pozegnal-mariana-tadeusza-bieleckiego/
https://ratownictwogorskie.eu/po-pogrzebie-m-t-bieleckiego/
https://ratownictwogorskie.eu/marian-tadeusz-bielecki-w-pierwsza-rocznice-smierci/
https://ratownictwogorskie.eu/marian-tadeusz-bielecki-w-piata-rocznice-smierci/
Ja z kolei skorzystałam z Jego wspomnień zamieszczonych w „Sygnałach z gór” we wpisie-reportażu z akcji ratunkowej po katastrofie samolotu na Policach:
https://ratownictwogorskie.eu/tajemniczej-akcji-ratunkowej-ciag-dalszy/
W 100. rocznicę urodzin Mariana Tadeusza Bieleckiego, który całe swe życie poświęcił organizacji ratownictwa górskiego w Polsce, korzystam z tekstu Jego autorstwa ponownie.
Jest to fragment ofiarowanego mi przez Autora opracowania zatytułowanego: „Ratownictwo górskie w kraju i za granicą” i przygotowanego na 48 kongres IKAR CISA, który odbył się w dniach 18-22 września 1996 roku w Karpaczu.
Opracowany przed 28 laty tekst jest bardzo wart przeczytania, również z okazji 70-lecia istnienia GOPR.
GÓRY POTRZEBĄ CZŁOWIEKA, ALE…
Intensyfikacja pracy zrodziła potrzebę wypoczynku, a wzrost zamożności pozwalał na coraz to atrakcyjniejsze wykorzystywanie wolnego czasu. Odwiedzanie kurortów, spacery i wędrówki dały początek turystyce pieszej na nizinach, wzbogacając jej formy kwalifikowane przez użycie roweru i sprzętu pływającego. W górach wytworzyły kwalifikowaną turystykę pieszą i taternictwo, potem saneczkarstwo, jak również narciarstwo turystyczne i zjazdowe.
Osiągnęły one pułap masowości, rodząc z czasem pochodne formy sportowe, poszerzając je w ostatnich latach o dziesiątki nowych dyscyplin nizinnych i górskich.
Jednakże już pierwszy krzyk noworodka zwiastuje wejście człowieka w obręb niebezpieczeństwa, które towarzyszyć mu będzie do końca życia.
Środowisko w którym żyje, charakter pracy, ruchliwość i aktywność fizyczna rzutują niemal bezpośrednio na stopień ryzyka dla człowieka. Jeśli te niebezpieczeństwa są znane, człowiek niepozbawiony wyobraźni jest w stanie ich uniknąć, z wyjątkiem wywołanych przez siły natury i splot niesprzyjających okoliczności. Gdy jednak wystąpi jako pan stworzenia, zlekceważy instynkt samozachowawczy oraz siły natury, przeceni swe umiejętności – często płaci swym zdrowiem, a nierzadko życiem.
Góry wymagają dużego wysiłku fizycznego i zaprawy, stosowania specjalistycznego sprzętu i wyposażenia, a przyjemność i bezpieczeństwo turystów zależy od przestrzegania zalecanych zasad uprawiania turystyki i sportów, jak również od własnych umiejętności. Tu wolno ci tyle ile umiesz!
Góry są niewątpliwie obszarem zwiększonego ryzyka ze względu na ukształtowanie terenu i jego pokrycie, klimat i ciśnienie, zmienne temperatury i warunki pogodowe, opady, wiatry, mgłę i zaśnieżenie. Te interesujące atrakcje terenowe mogą być nawet piękne i malownicze, mogą się niwelować, ale też i nakładać na siebie podnosząc zbyt wysoko poprzeczkę bezpiecznego pobytu, rekreacji i sportów górskich nawet dla wytrawnych turystów. Znane powszechnie Prawo Murphy’ego sprawia, że lekceważący reguły górskie, prędzej czy później mają szansę znaleźć się w smutnych statystykach Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.
W obronie zdrowia i życia ludzi, dla których pobyt i aktywny wypoczynek w górach jest przeciwwagą codziennych kłopotów i stresów, wręcz receptą na życie, potrzebna jest opieka i pomoc, a czasem ratunek świadczony im przez specjalistyczne służby.
PROBLEMY WSPÓŁPRACY W POLSKIM RATOWNICTWIE GÓRSKIM W OKRESIE MIĘDZYWOJENNYM
Ratownictwo górskie w Polsce działało najwcześniej w Tatrach. Utworzone w 1909 roku za zezwoleniem c.k. Austrii, Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe objęło swą działalnością praktycznie cały teren Tatr – Polskich i Słowackich. Powstało bowiem dużo wcześniej niż założone u naszych pobratymców Tatrzańska Służba Górska (THS) czy sudecka Górska Służba Ratownicza (HZS), obie przekształcone potem w jednolitą Służbę Górską (HS).
O szerokim spojrzeniu założycieli TOPR i dążeniu ku doskonałości, niech świadczy wczesne sięganie po dobre wzory. Już bowiem w 1913 roku Naczelnik Ochotniczej Straży Ratunkowej – Mariusz Zaruski oraz członek tej Straży – Leon Loria brali udział w drugim kongresie ratownictwa, jaki odbył się w Wiedniu.
W późniejszych latach na terenie Beskidów Zachodnich i Karpat Wschodnich działały po polskiej stronie głównego wododziału karpackiego Sekcje Ratunkowe Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (PTT), których sieć rozciągała się od Beskidu Śląskiego po Czarnohorę.
Ruch turystyczny w terenach przygranicznych był duży latem i zimą, rozwijając się niemal bez ograniczeń na podstawie konwencji turystycznej polsko czechosłowackiej oraz porozumień między dwiema wiodącymi organizacjami: PTT i Klubem Czechosłowackich Turystów i Narciarzy (KČSTL). Działalność służb granicznych, pożarniczych i ratownictwa górskiego ułatwiał aneks do konwencji o małym ruchu granicznym, stwarzając dla tych jednostek szereg ułatwień w przypadkach większych akcji i zagrożeń.
W tym okresie sytuacja polskiego ratownictwa nie była łatwa, lecz miało ono sprzymierzeńców.
Turystyka leżała w gestii Ministerstwa Komunikacji, to zaś wybitnie promowało turystykę górską i narciarską, subwencjonując n.p. krakowskie Towarzystwo Krzewienia Narciarstwa. Wyposażyło ono górskie schroniska PTT w sprzęt ratowniczy, względnie zakładało swoje stacje pomocy. Mocną pozycję miał też Polski Związek Narciarski, a w związku z mistrzostwami świata FIS w Zakopanem w latach 1929 i 1939, wybudowano kolej linową na Kasprowy Wierch, nartostrady i trasy zjazdowe, a także koleje linowo-terenowe na Gubałówkę i Górę Parkową w Krynicy. To były doniosłe fakty dla upowszechnienia narciarstwa turystycznego i sportowego.
Tym samym wzrosły znacznie zadania ratownictwa, podczas gdy właśnie TOPR przeżywało w Zakopanem poważny kryzys. W sukurs tym służbom przyszedł wówczas Polski Czerwony Krzyż, zawierając porozumienie z PTT odnośnie wyposażania górskich placówek ratowniczych w sprzęt sanitarno-medyczny. To były pierwsze próby współdziałania ponadresortowego w zabezpieczaniu terenów górskich.
Sytuację ponaglały coraz liczniejsze wypadki lawinowe w Tatrach i Karpatach Wschodnich, wciągając do współpracy w zakresie informacji i ostrzegania Państwowy Instytut Hydrologiczno-Meteorologiczny oraz katedry polskich uczelni.
PO 1945 ROKU
Ułatwione tolerowaniem przez okupanta niemieckiego działalności TOPR, aczkolwiek kadrowo poważnie przetrzebione, zorganizowane ratownictwo górskie odrodziło się najszybciej w Tatrach.
W wyniku politycznych układów utraciliśmy Karpaty Wschodnie, a zyskaliśmy Sudety. Rozrusznikami ratownictwa w Tatrach, Beskidach i Sudetach byli starzy działacze PTT. W ramach powstałego w 1950 roku Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego (PTTK) działała Komisja Ratownictwa Górskiego
w Krakowie. Powstające równocześnie regionalne zalążki scalono w 1952 roku w jednolite Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe (GOPR), w wyniku czego działalność rozpoczęły również pozatatrzańskie Grupy: Beskidzka, Sudecka i Krynicka oraz powstałe nieco później Podhalańska i Bieszczadzka.
Turystyka górska odradzała się wszędzie szybko, natrafiała jednak na terenach przygranicznych na duże obostrzenia administracji państwowej. Brak było paszportów i dewiz, wygasły przywileje konwencji turystycznej z Czechosłowacją.
Restrykcje istniały nawet na utworzonym później sudeckim „szlaku przyjaźni” prowadzącym grzbietem Karkonoszy.
Tuż przed rokiem 1950 dowiedzieliśmy się z zagranicznych biuletynów o podjęciu współpracy przygranicznej różnych służb na terenie Alp.
Chroniły one tam przede wszystkim turystów spośród rozlokowanych na terenie Austrii i Bawarii jednostek wojskowych i administracji zwycięskich mocarstw.
Napływające stamtąd wieści zmobilizowały nas do zorganizowania w 1954 roku pierwszych w Europie zimowych międzynarodowych zawodów ratowników górskich. Zawody te odbywały się później co roku po obu stronach naszej południowej granicy.
Zainicjowaliśmy korespondencyjne kontakty przede wszystkim w sprawach sprzętowych z Austrią i Bawarią. Nie było jednak wtedy jeszcze żadnych szans na bliższe poznanie i wymianę szkoleniową.
Wystąpiliśmy wówczas do władz administracyjnych i politycznych z inicjatywą powołania Międzynarodowej Organizacji Ratownictwa Górskiego (MORG) w ramach bloku państw socjalistycznych, co znalazło zrozumienie u władz Czechosłowacji. W 1957 roku odbyły się w Tatrach międzynarodowe zimowe zawody ratownictwa górskiego z udziałem Austrii i szwajcarskiej Służby Parsenn. Po tych zawodach zorganizowaliśmy w Zakopanem konferencję przedstawicieli górskich służb ratowniczych Czechosłowacji, Bułgarii, Jugosławii, Związku Radzieckiego, Austrii i Polski.
Kierownictwo Grupy Tatrzańskiej opracowało projekt statutu MORG, co władze uznały za wniosek przedwczesny. W ten sam sposób potraktowano naszą propozycję przystąpienia do powstałej formalnie w 1950 roku Międzynarodowej Komisji Ratownictwa Górskiego (IKAR-CISA). Koncepcja ta natrafiła na sceptycyzm i musiała upaść. Nasze zabiegi utrudniał fakt, iż GOPR nie było wówczas samodzielną organizacją, funkcjonując w ramach PTTK.
W tym czasie dochodziły do nas coraz częściej wieści, z krajów alpejskich, o szybkim odradzaniu się alpinizmu i narciarstwa, o zagospodarowaniu turystycznym, powstawaniu dużych stacji sportów letnich i zimowych w górach, budowie kolei linowych i wyciągów narciarskich z całą nowoczesną infrastrukturą.
Układy i społeczno-gospodarcza sytuacja w krajach socjalistycznych, mimo mocnego trendu ku turystyce powszechnej, spychała te zagadnienia na dalszy plan. Postanowiliśmy przeto ruszyć szerszym frontem po wzory alpejskie: z niemałym poparciem naszych władz wyjeżdżali na Zachód doświadczeni działacze oraz kadra alpinistów, narciarzy i ratowników górskich, relacjonując za granicą nasz stan posiadania i chęć sięgnięcia po tamtejsze wzory. W ówczesnych czasach zimnej wojny, bardzo trudno było tam zyskiwać wiarygodność i zaufanie. Byliśmy wprawdzie sprzymierzeńcami aliantów ale w kolorze czerwonym. Początkowo traktowano nas tam jako forpoczty infiltracji. Przedstawiciele naszego ratownictwa górskiego przybywali tam zwykle po tych, którzy natrętnie dopraszali się zaproszeń alpejskich organizacji turystycznych i sportowych, żebrali o sprzęt wspinaczkowy i narciarski. My przyjeżdżaliśmy po teorię, praktykę i wzory organizacyjne, na nic innego nie
było nas wówczas stać, byliśmy tam jeszcze przygodnym partnerem.
W 1957 roku członkowie polskiego obozu alpinistycznego w Grindelwaldzie, pod wodzą dr med. Jerzego Hajdukiewicza, wzięli udział w głośnej i dramatycznej akcji ratunkowej z udziałem alpinistów kilku narodowości na północnej ścianie Eigeru. Akcją tą kierowali znani przewodnicy, alpiniści i ratownicy: Erich Friedli i Ludwig Gramminger. Przykro powiedzieć, że dopiero ten fakt, wysoko oceniony przez tamtejsze media i służby, zwrócił uwagę na polski Niebieski Krzyż.
W tym samym roku dotarł do nas biuletyn Międzynarodowej Ligi Towarzystw Czerwonego Krzyża, w którym wśród kilkuset organizacji ratowniczych całego świata, wymieniono 20 organizacji ratownictwa górskiego, m. in. i Polskę. W trzech wierszach nie podano nawet naszej nazwy, jedynie informację, że w Zakopanem jest placówka i telefon, a doraźnie można liczyć na pomoc w górach udzielaną przez kilku ratowników.
Poczuliśmy się urażeni do żywego.
Trzeba zatem było, zanim umilknie echo Eigeru, zdyskontować polskie sukcesy lat 5O-tych w Alpach.
W tymże 1957 roku została nam darowana suma polisy asekuracyjnej z tytułu tragicznej śmierci w katastrofie lotniczej, córki państwa Dewitzów z Warszawy. Stanowiła ona pierwszy po II wojnie światowej zaczyn dewiz na zakup zagranicznego sprzętu ratowniczego.
Na kongresie IKAR-CISA jesienią 1957 roku w Baden, po raz pierwszy pojawiają się przedstawiciele polskiego GOPR – ówczesny Prezes Jerzy Ustupski, kierownik GOPR Tadeusz Pawłowski oraz Jerzy Hajdukiewicz, wszyscy z Zakopanego. Przy okazji realizują dostawy najniezbędniejszego sprzętu ratowniczego.
W marcu 1960 roku odbyły się na Zugspitze w Alpach Bawarskich duże międzynarodowe zawody w ratownictwie zimowym, którym patronowało Międzynarodowe Towarzystwo Traumatologii i Sportów Zimowych (SITEMSH) oraz IKAR-CISA. Dwie ekipy GOPR z Tatr i Beskidów przywiozły stamtąd złote medale.
Tam też po raz pierwszy poznaliśmy się osobiście z kierownictwem obu tych organizacji, m. in. Prezydentem IKAR-CISA dr med. Rudolfem Campell’em oraz czołową kadrą służb ratowniczych Europy i Ameryki. Najwyższy w RFN rejon Zugspitze zabezpieczali ratownicy amerykańskiego Narodowego Systemu Patroli Narciarskich (NSPS). Zaskoczył nas fakt, iż do ich dyżurki nie miał wstępu ratownik niemiecki, nam jednak pozwolono obejrzeć wnętrze i sprzęt. A więc nawet tak odległe od wojny lata 60-te nie były wolne od uprzedzeń, antypatie nie wygasły, a przyjaźnie rodziły s ię z trudem.
Parliśmy dalej: na kongresie IKAR-CISA w Garmisch-Partenkirchen w 1960 roku GOPR uzyskało wreszcie status członka obserwatora. Było to możliwe dzięki poparciu ówczesnego Komitetu do spraw Turystyki, a szczególnie Przewodniczącego Głównego Komitetu Kultury Fizycznej, dr Włodzimierza Reczka. Odtąd centralne urzędy kultury fizycznej, sportu i turystyki wyraźnie sprzyjały naszym planom rozwoju współpracy GOPR z zagranicą, stwarzając możliwości naszego udziału w corocznych kongresach.
Na odbywający się w 1962 roku kongres w Alpach Julijskich, w składzie naszej delegacji był również przedstawiciel GKKFiT, inż. Mirosław Iwanicki, towarzysząc na mocy posiadanego pełnomocnictwa w ważnych rozmowach z Prezydentem i Zarządem IKAR-CISA, dotyczących naszego przyszłego udziału w pracach tej organizacji. W rzędzie flag krajów członkowskich, przed schroniskiem Erjavčeva koča łopotała po raz pierwszy na takim kongresie również i nasza biało-czerwona. Niemniej jednak czekało nas jeszcze kilka lat zabiegów o zyskanie za granicą pełnego zaufania poprzez prezentację naszej struktury organizacyjnej, stopnia i poziomu zabezpieczenia polskich gór oraz stałą już odtąd współpracę w fachowych komisjach IKAR-CISA.
Równolegle poszerzyły się znacznie nasze kontakty z wieloma górskimi służbami ratowniczymi Europy, rozwijały się wyjazdy szkoleniowe z Austrią, Szwajcarią, RFN i Włochami, jak też ze służbami krajów socjalistycznych – Jugosławią, ZSRR, Bułgarią, Rumunią i NRD oraz najdawniejsze z Czechosłowacją.
Przez cały ten czas staraliśmy się wspólnie z czechosłowacką HS uzgadniać formy i taktykę wspólnych wystąpień i współpracy z IKAR-CISA, szczególną rolę odegrali tu Pavel Ferencik i František Mrázik (Członek Honorowy GOPR).
Trzeba dodać, że nawiązawszy osobistą znajomość i zdobywszy zaufanie do wielu czołowych działaczy ratownictwa alpejskiego, którzy znali naszą sytuację, pozycję i trudności, spotykaliśmy się zawsze z dużą życzliwością i poparciem naszych starań integracyjnych.
Wymienić tu należy Austriaków: obecnego Prezydenta Austriackiej Służby Ratownictwa Górskiego Oskara Voniera, dr med. prof. Gerharda Florę, dr med. Elmara Jenny’ego, oraz zmarłych już: Wiceprezydenta ASRG Hannesa Waidhofera i twórcę nowoczesnej techniki ratownictwa, wspaniałego praktyka – Wastla Marinera.
Wymienić należy Niemców: przede wszystkim współtwórcę ich ratownictwa, wspaniałego Ludwiga Grammingera (Członek Honorowy GOPR), naszego zagorzałego protektora dr med. Gottfrieda Neureuthera oraz szefa ratownictwa w najwyższym rejonie Alp Bawarskich, Karla Eitzenbergera.
Gwoli pełnej prawdy muszę powiedzieć, że był to czas kiedy w byłej RFN odżywali co pewien czas szowiniści i rewanżyści, wyolbrzymiani przez nasze ówczesne media, gdy tymczasem w naszych stosunkach z czołowymi działaczami i szeregowymi członkami Bawarskiej Straży Górskiej, w ich bogatym piśmiennictwie fachowym dotyczącym alpinizmu, narciarstwa i ratownictwa, miast spodziewanego sarkazmu, znajdowaliśmy ciepłe stwierdzenia i opinie o Polsce.
Otrzymywaliśmy też pełne wsparcie ze strony Włochów. Byli to: były Prezydent Narodowego Korpusu Pomocy Alpejskiej (CNSA) Bruno Toniolo i zmarły już wspaniały praktyk przewodnictwa, narciarstwa i ratownictwa – Franco Garda.
Wspierali nas także w sposób stanowczy Prezydent Towarzystwa Alpejskiego Południowego Tyrolu – dr Gert Mayer oraz długoletni szef tamtejszego ratownictwa – Hermann Seebacher.
Wspierała nas walnie Francja, w osobie Prezydenta Francuskiej Federacji Górskiej (FFM) prof. Felixa Germain.
Ze strony trzymającej wodze IKAR – Szwajcarii, największe zasługi przypisujemy jej pierwszemu Prezydentowi – dr med. Rudolfowi Campellowi.
Rok i miejsce przyjęcia Polski w poczet członków zwyczajnych IKAR CISA zbiegł się z pamiętną dla polskiej eksploracji górskiej rocznicą zdobycia Mont Blanc przez pierwszego Polaka, poetę Antoniego Malczewskiego w 1818 roku. Uroczysty akt przyjęcia dokonał się w 150-letnią rocznicę tego wydarzenia, w schronisku Włoskiego Klubu Alpejskiego – Monzino (dawniej Gamba), na płd.-wschodnich stokach Mont Blanc w 1968 roku.
GOPR razem z czechosłowacką HS przyjęte zostały do IKAR-CISA jako pierwsze organizacje ratownictwa górskiego z obszaru pozaalpejskiego.
Nadeszły lata coraz pełniejszej współpracy z tą organizacją, z dużą dla nas korzyścią. Coraz więcej było okazji prezentowania naszych osiągnięć oraz podejmowanych przez nas inicjatyw i projektów.
Marian Tadeusz Bielecki