MÓJ GOPR – PO PRZECZYTANIU KSIĄŻKI ADAMA JURCZAKIEWICZA
Dwa egzemplarze wspomnień Adama Jurczakiewicza „MÓJ GOPR” zostały wysłane z Rabki przez Autora, 25 kwietnia, w dniu promocji, na której z powodów technicznych być nie mogłem, czego bardzo żałuję. Do Jeleniej Góry dotarły następnego dnia, budząc mój niekłamany podziw dla sprawności Poczty Polskiej.
Zasiadłem zatem natychmiast do czytania, a czynność ta pochłonęła mnie bez reszty. Bo po pierwsze, znając człowieka od pięćdziesięciu lat, nie wiedziałem o jego przewagach w sporcie narciarskim, i to w trudnych konkurencjach zjazdowych.
Po drugie, mój wielki podziw wzbudziło to, że Autor pracując w bardzo trudnym zawodzie „budowlańca”, potrafił tak skutecznie godzić pracę zawodową ze społeczną w GOPR, gdzie przeszedł wszystkie możliwe szczeble kariery ratownika górskiego, a droga jest długa i niełatwa.
Takiego pisania nam brakowało.
Po raz pierwszy, być może się mylę, napisano coś w sposób „ludzki”, bez zadęcia ideologicznego, bez tego słynnego -„rycerze błękitnego krzyża”. To co napisał Adam wciąga i to się dobrze czyta. Tym bardziej, że wielu, o których Adam napisał, znałem, spotykałem na kursach i różnych zebraniach, a raz nawet z sympatycznymi Rabczanami omal nie doszło do bitki, która na szczęście skończyła się zanim zaczęła, na nasze szczęście, bo po stronie Rabki był wspomniany w książce Jeleń, bardzo chętny do tego typu działań i Bolek „Pietrucha”, też z łapą „daj Panie Boże”.
Ułożone tematycznie rozdziały wprowadzają czytelnika w różnorodność działań GOPR-u, ukazują podziw dla gór, ale też ich zagrożenia i nie zawsze rozsądne zachowanie turystów, bo góry – jak powiedział poeta -„są poza złem i dobrem”.
Po przeczytaniu poczułem pewien niedosyt. Myślę, że w czasie pisania albo sam Autor, albo wydawca włączył hamulce; za mało w tym pisaniu jest tzw. facecji, których w życiu ratowników było wiele, a które to są warte zapisu.
Liczę więc, że w niedługim czasie pojawi się „wydanie drugie – uzupełnione i poprawione”.
Tekst poparty jest zdjęciami, niektóre bardzo ale to bardzo wartościowe. Gdzie książkę można dostać ? Napiszemy w najbliższym czasie.
Bo – kurdesz pałasz ..trzeba ją w swojej górskiej biblioteczce mieć.
Ja i „Antenka” mamy, nawet z dedykacją!