MT. EVEREST ’80 – TEN DZIEŃ 40 LAT TEMU
17 lutego 1980 roku, nasz statek „Leningrad” stał na Jeziorze Gorzkim. Czekaliśmy na wolne dalsze przejście Kanałem Sueskim.
Było chyba po godzinie 14-ej, do messy oficerskiej wpadł radiooficer i powiedział tak jakoś; „panie pasażer (tak mówiono do mnie na statku), właśnie przyszedł komunikat z PAP-u, że przed chwilą Polacy zdobyli Mount Everest, a pan opowiadasz, że jedziesz zdobywać?”
To „opowiadasz” w ustach pana radio brzmiało nieco inaczej. Po chwili wiadomość podała rozgłośnia statkowa. Ta tak dla mnie ważna wiadomość specjalnie załogi nie podnieciła. Zaintrygowała natomiast sytuacja. Jak to! Tu ogłaszają, że największa góra została zdobyta, a w ładowni stoi ciężarówka z dumnym napisem MT. EVEREST ’80 EXPEDITION POLAND i facet, który mówi, że jedzie zdobywać Everest!
Długo, przy „pęknięciu” kilku „wędrowniczków”, musiałem tłumaczyć o co chodzi i dlaczego. Czy przekonałem – tego nie wiem. Pamiętam natomiast, że wejście Krzyśka i Leszka zostało po moich wyjaśnieniach dokładnie przez załogę opite. Po kilku godzinach o wyczynie Polaków mówił cały Świat. Najciekawiej po arabsku.
Ten dzień 17 lutego, jak piszą polskie media, zmienił Świat. O tym dniu, na jeziorze Gorzkim 40 lat temu, myślałem na wielkiej gali z okazji 40 rocznicy zdobycia Everestu-zimą.
Z jednej strony cieszyłem się ze zwycięstwa, z drugiej było mi przykro. Miałem ambicję uczestniczenia w obu częściach wyprawy; zimowej i wiosennej. Mieliśmy wyjechać naszym wyprawowym Jelczem w listopadzie, ale sytuacja na trasie przejazdu Iran – Afganistan była ze względu na wojny zbyt niebezpieczna. Stąd statek i dwumiesięczna podróż z Gdańska do Bombaju. Zimowa przygoda zdobywania góry przeszła koło nosa.
Wielka gala z okazji 40 rocznicy zdobycia Everestu zgromadziła prawie wszystkich żyjących jeszcze uczestników obu części wyprawy MT. EVEREST ’80.
Znakomicie zorganizowana impreza wykazała jednocześnie jak wielkim zainteresowaniem cieszą się góry i historie ich odkrywania i zdobywania. 40 lat to „szmat czasu” w życiu ludzi. W wypełnionej po brzegi sali widowiskowej Muzeum Sportu i Turystyki bohaterowie tamtego dnia „opowiadali jak to było”, z humorem i autoironią. Rzadko w tych opowieściach pojawiały się momenty dramatyczne. Niezwykle czujnie na te opowieści reagowała sala, najczęściej salwami śmiechu.
Wśród zebranych wybijały się czerwone polary ratowników GOPR-u reprezentowanych przez Prezesa Witolda Tomakę i Naczelnika Jerzego Siodłaka.
Przy uroczystej kolacji i wspominkach „wybuchła” dyskusja; czy wyprawy były dwie, czy jedna: zimowa i wiosenna. Czy jedna: z dwoma wejściami – zimowym i wiosennym.
Pomysłodawcą, organizatorem, mentorem i wizjonerem był Andrzej Zawada. Odpowiedzialnym za wszelkie działania kierownika i wyprawy Polski Związek Alpinizmu z jego ówczesnym prezesem Andrzejem Paczkowskim. Czterech uczestników było na części zimowej i wiosennej zakończonej fantastycznym wejściem na szczyt; Andrzeja Czoka i Jurka Kukuczki. Zatem wyprawa była jedna z dwoma wejściami.
Sukces zimowy z oczywistych względów przyćmił ten wiosenny, o którym postaramy się pamiętać w maju tego roku.
Uszanowanie, szczególne, złożono Hance Wiktorowskiej, wieloletniej kierowniczce biura PZA. Hanka wszystko wiedziała i wszystko umiała, a przede wszystkim rozliczać wyprawy.
Ktoś kiedyś powiedział, że rozliczenie wypraw Zawady to jak wejście na ME ”w klapkach, slipach, bez okularów i tyłem”.
Hanka to potrafiła. Nie wejść, a rozliczać, o czym się przekonałem współpracując z Nią przy zimowej wyprawie na K-2, ale to temat odrębny.
Na okolicznościowej kartce jest nas 30.
Trzynastu wędruje po tych lepszych górach, jak mówią – błękitnych. Żegnając się życzyliśmy sobie spotkania na 50 lecie. Na okolicznościowym zdjęciu uczestników wyprawy jest też napis – MT. EVEREST ’80 EXPEDITION POLAND