NIEFORTUNNE LOTY PARALOTNIARZY W KARKONOSZACH
NIEFORTUNNE LOTY PARALOTNIARZY W KARKONOSZACH
Od 22.07.2019 pełnię dyżur w Stacji Centralnej w Jeleniej Górze i powiem, że na nudę nie narzekam. Bywa, że Koledzy siedzą i wyglądają za okno czy czasami nic się nie dzieje, bo chętnie by trochę podziałali. Ale jak mówi porzekadło – robota lubi głupich – dlatego ja mam co robić.
Dzieją się różne sprawy. Z – delikatnie mówiąc – najmniej przemyślanych działań w trakcie tego tygodnia, to „rajd” rowerowy 4-letniego dziecka, którego „odpowiedzialni” rodzice wsadzili na mały rowerek-chodzik (urządzenie bez pedałów i bez hamulców poruszane siłą nóg w kontakcie z ziemią) w trakcie schodzenia ze schroniska Pod Łabskim Szczytem. Fakt, że pierwsza część szlaku jest w miarę plaskata, ale za chwilę zaczyna się ostro z góry. Ukształtowanie tego szlaku nie powinno być dla nich zaskoczeniem, bowiem wcześniej podchodzili nim taszcząc ze sobą wspomniany pojazd. To co za chwilę się wydarzyło, dla myślących i odpowiedzialnych rodziców winno być oczywistością. Dziecko nabrało rozpędu, w efekcie czego rozbita głowa i ogólne potłuczenia.
Oczywiście, dziecko nie miało kasku.
Na szczęście nie „poszło” w kamienie, bo wtedy mogłoby to skończyć się bardziej tragicznie. Mam nadzieję, że taka lekcja da im na przyszłość coś do myślenia.
Na tym nie koniec.
Doskonała pogoda, jaka od kilku dni panuje w rejonie Kotliny, powoduje, że nastąpił „wysyp”miłośników paraglajtów. Startują z Kopy, zupełnie legalnie wyposażeni w zezwolenia Parku. Nie wiem, czy termika panująca w rejonie Kopy, czy niewystarczające umiejętności spowodowały, że w przeciągu dwóch dni mieliśmy do czynienia z dwójką pechowców, których skrzydło nie doniosło tam gdzie by chcieli, tylko awaryjnie musieli lądować na zboczach Kopy.
24.07. pechowiec miał mniej szczęścia, bowiem w trakcie lądowania doznał urazu podudzia nogi lewej.
Natomiast 25.07. pani 44-letnia (ten wiek pokazuje, że nigdy nie jest za późno na szalone pomysły) lądowała na drzewie i w takiej sytuacji nie była w stanie samodzielnie ewakuować się z chojaka.
Zarówno w pierwszym jak i drugim przypadku konieczna była interwencja, ze względu na trudny teren, z powietrza.
Nasza doskonale zgrana dwójka pokładowa; Jacek Kieżuń – Szef Szkolenia naszej Grupy i Piotr „Długi” Kimbort z pokładu wezwanego eurocoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, załatwili sprawę koncertowo.
Dotarcie i ewakuacja poszkodowanych odbyły się technikami linowymi z tego powodu, że jak wcześniej napisałem – oba zdarzenia miały miejsce w terenie bardzo trudnym pod względem dotarcia do poszkodowanych i późniejszego transportu naziemnego, bez możliwości przyziemienia.
Śmigło pozwoliło na szybkie załatwienie sprawy.
Wiem, że LPR jest po to aby latać, ale należy stwierdzić, że Ratownik 13 z Wrocławia, z którym najczęściej mamy do czynienia, jest naszym i naszych klientów „zbawcą” pozwalającym w miarę szybko uporać się z problemem.
Wielkie dzięki za to całemu LPR-owi i Ratownikowi 13 w szczególności.
Ze względu na utrzymującą się w dalszym ciągu pogodę myślę, że możemy spodziewać się kolejnych (oby nie!) pechowców.