PO ZDOBYCIU K2 ZIMĄ
Autorem publikowanego dziś artykułu p.t. „Rozpacz z powodu utraty furmanki” jest Pan Ludwik Wilczyński, któremu za udostępniony tekst bardzo dziękujemy.
Kim jest Autor?
„Wspinacz model 1947. Amator „zdobywania gór” na wszystkie możliwe sposoby. Od skałek, przez skitouring aż po góry wysokie. Wkład w historię polskiego alpinizmu, to kilkadziesiąt przejść, na które się składają nowe drogi, pierwsze polskie i pierwsze zimowe przejścia w Tatrach, Alpach, Kaukazie, Andach, Pamirze i Himalajach. Najbardziej ceni sobie nowe drogi w Tatrach Zachodnich (klasyka zimowa), wielkie klasyki w Alpach Francuskich i nowe drogi w górach wysokich w stylu alpejskim: wsch. ściana Dhaulagiri (8167), płd. filar Huandoy Oeste (6356) w Andach Peruwiańskich i Pik XXX LSG (6447) pn. wsch. ścianą w Pamirze.
Z wykształcenia muzyk i filolog klasyczny, w przeszłości prezes KW Toruń i przewodnicy Komisji Sportowej PZA. Obecnie przewodnik i prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich – IVBV. Współautor książki „Jak dobrze nam zdobywać góry”. Najbardziej znaczący osobiście i sportowo partnerzy to Walek Fiut, Wojtek Kurtyka, Jan Muskat, Krzysiek Pankiewicz i Heniek Zakrzewski. Wielkiego alpinizmu uczył się od Genka Chrobaka i Tadka Łaukajtysa.”
„ROZPACZ Z POWODU UTRATY FURMANKI”
Od wielu lat wydawało się nam, czyli prawie wszystkim rodakom, że zimą w Himalajach jesteśmy najlepsi a w każdym razie w elicie. 16 stycznia w środku himalajskiej zimy dziesięciu Nepalczyków „śpiewająco” wchodzi na K2, dla wielu z nas, stawiając pod znakiem zapytania wielkość polskich dokonań i demolując nasze aspiracje spod znaku „K2 dla Polaków”. Reakcja jest naturalna. Obok entuzjazmu i podziwu dla zdobywców, pojawia się krytyka stylu i niezadowolenie z możliwości wejść „komercyjnych”, czyli krótko mówiąc żal za polską dominacją, który kojarzy mi się z tytułowym cytatem z Jerzego Pilcha.
Cytowana furmanka, to również tak zwany wehikuł marketingowy, czyli sposób na zdobywanie środków od sponsorów. Po zdobyciu K2 zimą, ta furmanka już nie pojedzie.
A historie zdobywania różnych słynnych gór świata wyglądają podobnie. Pierwsi zdobywcy, to zawsze przedstawiciele jakichś elit, którzy z powodów naukowych, eksploracyjnych, sportowych, czy zawodowych lub innych, dokonywali pierwszych wejść szczytowych. Robili to samodzielnie, często „w pracy”, czy z pomocą przewodników, miejscowych tragarzy i dostępnych w swoim czasie środków technicznych.
Co działo się później? Propagowali swoje wejścia w mediach, w tych które w ich czasach były, produkując rzesze następców. Kim są ci następcy? Czy to tylko bezimienny tłum naśladowców? Masowy pościg za elitą, jaki ma miejsce w każdej dziedzinie? Sportowe a nawet narodowe współzawodnictwo? Nadjeżdżający walec popkultury, który dogoni, połknie, przeżuje i wypluje każde zjawisko tego świata? Czy może nowe pokolenia wyznawców gór, mistrzów przestrzeni i wybitnych sportowców wreszcie? Otóż, moim zdaniem, wszystkiego po trochu!
Czy świeża eksplozja popularności skitouringu nie wpisuje się również w ten mechanizm? Mamy tłumy, ale przecież nie wszędzie i nie o każdej porze. Pamiętam jak jeszcze na początku XXI wieku, pracując dla dużej korporacji byłem przez znajomych nagabywany o opinię na temat „nowego sportu” – chodzenia na fokach. Kiedy odpowiadałem, że to nic nowego i że od tego zaczęło się narciarstwo, widziałem zdumione twarze, które wyrażały coś w rodzaju „jak to, przecież nikt tego nie sprzedawał?”. Czy żal za utraconą zimową samotnością w górach jest podstawą do ocen? Jakim prawem? Chyba tylko na zasadzie „moje wrażenia i przeżycia są ważniejsze niż twoje”. Satysfakcja z bycia w elicie czegokolwiek, jest przemijająca, a krytyka masowych naśladowców, podejrzana. Podejrzana o hipokryzję.
Historia alpinizmu jako części światowej kultury nie pozostawia złudzeń. Elita dogoniona na Mont Blanc, czy Matterhornie, opuszcza swoje pozycje i szuka nowych wyzwań. Dziś na każdą z tych gór prowadzą dziesiątki, lub setki dróg i wariantów pokonywanych latem i zimą w rożnym w dodatku stylu i od czasu do czasu solo.
Medialny szum i internetowa wrzawa, z natury swej sprzyjają chaosowi pojęciowemu. Kilka uwag w punktach.
– Czy tlen to doping? Ułatwienie tak, doping nie. Tlen obniża więc sportową wartość wejścia ale to także obrona przed odmrożeniami i chorobą wysokościową.
– Czy zdobywcy K2 przekroczyli reguły? Oczywiście nie. Podstawowa reguła alpinizmu, to mówić co i jak się w górach zrobiło. Oni właśnie tak się zachowali.
– Jak rozumieć odśpiewanie hymnu na szczycie? Na pewno nie jako nacjonalizm. Nepalscy zdobywcy dobrze wyczuli symboliczny moment kiedy przestali być jedynie pomocnikami sportowców i turystów z bogatych krajów.
– Czy Magda Gorzkowska powinna się znaleźć pod K2? Od wielu lat zdobywanie najwyższych szczytów przestaje być domeną alpinistycznej elity. Teraz również zimą. Brawo dla Magdy za marzenia, upór i konsekwencję.
– Czy Magda Gorzkowska jest samodzielną alpinistką? Oczywiście nie i oczywiście powinni byliśmy jej życzyć zdobycia K2 zimą a potem bezpiecznego zejścia do bazy. Ma się rozumieć cały czas pod opieką zawodowców.
– Co obecnie jest domeną himalajskiej elity? Od lat osiemdziesiątych dziewicze ściany i granie zdobywane w stylu alpejskim. Teraz być może zimą. Osobną „konkurencją” są pierwsze wejścia zimowe. Ostatni sukces na K2 nie kończy tego etapu.
– Co z polskim himalaizmem zimowym? Zapisaliśmy się dobrze w historii ale bycie himalajskim „mocarstwem zimowym” nie jest patriotycznym zobowiązaniem.
– Co z Polskim Himalaizmem Zimowym? Może literkę „Z” zamienić na „S”, jak sport?
Czy „nago i boso” to jedyna droga postępu w górach najwyższych? To co najwyżej ironia, sugerująca bezsens górskiej rywalizacji. Prawdziwy postęp i nowe terytoria elit, to górskie marzenia inspirowane dokonaniami poprzedników, nieodzowna dziś ciężka praca treningowa, doskonalenie techniki, a wreszcie otwieranie nowych możliwości w górach.
Czy sportowa rywalizacja w górach to negatyw tej aktywności? Tak! Ale tylko wtedy, gdy jest jedyną motywacją do działania.
Więc cóż? K2 i cale morze gór czeka!! Nie będą to, jak twierdzą pop-eksperci, wejścia nago i boso zimą ale powtórzenia w stylu alpejskim lub zimą wielu dróg i wreszcie dziesiątki problemów na ośmiotysięcznikach i setki poważnych ścian na szczytach niższych, które nie mają tego marketingowego „8” z przodu. Tak było w Alpach i tak będzie w Himalajach, jeśli wcześniej nie zniszczymy naszego globu w takim stopniu, że będziemy mieli inne, znacznie poważniejsze zmartwienia.
Na koniec jeszcze raz Pani Magda. Magdalena Gorzkowska zwana często Panią Magdą, żeby podkreślić, że nie należy do „środowiska”. Spotkało ją w internecie dużo przykrości ale o wiele więcej podziwu i wsparcia. Wyobraźmy sobie, że Magda (myślę że przez swe górskie marzenia należy do nas) miała dużo szczęścia do pogody i weszła na szczyt K2. Czy jej sukces byłby mniej wart niż pionierskie wejścia tatrzańskie Adama Asnyka, czy Kazimierza Przerwy-Tetmajera, dokonane właśnie pod opieką przewodników?
„Daremne żale, próżny trud,
Bezsilne złorzeczenia!
Przeżytych kształtów żaden cud
Nie wróci do istnienia.”
Złośliwie przytaczam fragment z Asnyka, szkolną lekturę. Wiersz pomyślany znacznie szerzej niż temat tego tekstu, ale pasujący, jak ulał, do naszego użalania się nad kolejkami na Everest, czy tłumem skitourowców na Kasprowym. To również nasze dzieło. Owoc setek relacji, książek, filmów i festiwali. Jeśli odczuwamy dumę z tej górskiej twórczości, to musimy być dumni również z rzesz miłośników gór – naszych naśladowców.
Czy na przykład w Tatrach gdzieś jest pusto? Na pewno nie na Mnichu i Rysach ale nie szukając daleko, na Kazalnicy, pomijając oczywiście dziesiątki pustych tatrzańskich dolin. W grudniu, chwilowy i jakże obiecujący tłok na tej ścianie zrobili wspinacze z młodzieżowej grupy PZA.
Mam nadzieję że wracają stare dobre czasy w postaci młodych dobrych wspinaczy!!!
Ludwik Wilczyński
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich – IVBV
PSPW – IVBV – IFMGA
Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich
PSPW powstalo w roku 1996, a w roku 2000, po kilku latach wymagających szkoleń i egzaminów, zostało przyjęte do międzynarodowej unii związków przewodnickich IFMGA – International Federation of Mountain Guide Associations. Jedyna w Polsce organizacja pracująca i szkoląca swoich członków według zunifikowanego międzynarodowego standardu.
IFMGA – IVBV – UIAGM powstała w 1965 roku z inicjatywy państw alpejskich; Austrii, Francji, Szwajcarii i Włoch. Zrzesza większość górskich państw świata, kreując i wdrażając standardy nowoczesnego przewodnictwa technicznego.
Nasi przewodnicy to czołówka polskich wspinaczy, narciarzy, himalaistów i zawodowych ratowników. Oferta to tatrzańskie szczyty, granie i wspinaczki ścianowe oraz góry lodowcowe od łatwego alpinizmu po trudne granie i ściany.
Jesteśmy specjalistami od bezpiecznego spełniania górskich marzeń.