WYPADEK NA MONT BLANC – POLEMIKA

By Nicolas Sanchez, edit by Digon3 - Own work, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=2794929

WYPADEK NA MONT BLANC – POLEMIKA

WYPADEK NA MONT BLANC – POLEMIKA

Szanowna Redakcjo,

ale również drogi Marianie, bo obaj byliśmy uczestnikami wyprawy na Manaslu w 1984!

 

          W imieniu Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich, chcę podjąć polemikę z tekstem Pana Krzysztofa Tęczy, zasłużonego dla zachodnich Sudetów działacza PTTK. Relacjonuje on przebieg tragicznej w skutkach wyprawy na Mont Blanc zorganizowanej przez stowarzyszenie Homohibernatus stworzone i kierowane przez Zbigniewa Bąka. Strona www informuje, że stowarzyszenie zrzesza pasjonatów gór a oferta wyprawowa skierowana jest tyko do jego członków. Kto nie chce być członkiem, ten nie może korzystać z bogatej i już na pierwszy rzut oka komercyjnej oferty tego klubu. Wyjazdy prowadzą (cokolwiek to znaczy) doświadczeni członkowie stowarzyszenia. Jak doświadczeni? O tym ani słowa.

Jest tyko zapewnienie, że nie są przewodnikami górskimi. I to jest tak zwana najszczersza prawda.

Na fb już trochę bliżej prowadzonej działalności: wyjazdy są w zakładce „products” a dalej czytamy: „najlepsi przewodnicy, korona ziemi, skuteczność 96%”.

Na stronie www stowarzyszenie Homohibernatus czytamy:

„…wymagamy od uczestników bardzo dobrej kondycji, reszty uczymy na miejscu (obsługa czekana i raków, asekuracji na linie itp.), więc macie 2 w 1 i wyprawę”.

Z relacji Pana Krzysztofa Tęczy wynika zresztą, że nie wymagano od niego „bardzo dobrej kondycji”. Czy taka sytuacja – uczenie podstaw alpinizmu może przytrafić się w profesjonalnym przewodnictwie? Tak, ale z jednym zastrzeżeniem. Przewodnik ma pod opieką na tym samym Mont Blanc tylko dwie osoby i w terenie grożącym upadkiem asekuruje (!!).

          Uważamy, że artykuł Pana Krzysztofa Tęczy propaguje nieodpowiedzialne podejście do gór i znalazł się na Waszych łamach, Droga Redakcjo, przez niedopatrzenie.

Ilość niebezpiecznych momentów i „małych ocaleń” już na podejściu do popularnego schroniska pozwala wyrazić ulgę, że wyjście na Mont Blanc przerwano. Szkoda, że już po wypadku.

          Ostatni akapit artykułu Pana Krzysztofa Tęczy mógłby być memento dla wszystkich marzących o górach wysokich. Mógłby być, gdyby nie ostatnie zdanie.

„… góry to marzenia, to świat do którego lgnie wielu. Jednak ten świat trzeba rozumieć, trzeba go traktować z należytym szacunkiem i powagą. Góry, jeśli czujesz przed nimi odpowiedni respekt, pozwolą ci bezpiecznie wrócić do domu. Musisz tylko bardzo tego chcieć.”

          Otóż „bardzo chcieć” wrócić do domu, to za mało. Trzeba jeszcze podejmować słuszne decyzje. Wśród nich mieści się decyzja o wyborze górskiej usługi. Czy była to usługa profesjonalna? Czy „organizator” zwany „prowadzącym” , to dobry wybór?

Czy „bardzo chcieć” znaczy móc?

Na te pytania nie odpowie jedyna uczestniczka wyjazdu i nie odpowiada też relacja o tragicznej wyprawie na Mont Blanc.

Na koniec kilka słów wyjaśnienia dlaczego zabieram głos w imieniu Polskiego Stowarzyszenia Przewodników Wysokogórskich.

          Walka z konkurencją? Walka o pieniądze? Takie komentarze słyszą zazwyczaj w naszym kraju ci, którzy przypominają o standardach. Zazwyczaj pada jeszcze argument, że i przewodnikom przytrafiają się wypadki. Tak, to prawda, Przytrafiają się i są to prawie zawsze wypadki spowodowane obiektywnymi niebezpieczeństwami gór.

          To nie przypadek, że na Mont Blanc standardem jest opieka przewodnika nad maksimum dwiema osobami, a wysokie wymagania od kandydatów na przewodników IVBV-IFMGA są normą od lat 60. XX wieku. Kilkuletnie, poważne uprawianie alpinizmu i skialpinizmu jest biletem wstępu do testów na kilkuletni kurs przewodnicki, zakończony wymagającymi egzaminami i roczną pracą w charakterze aspiranta.

Powodem naszej polemiki są oczywiście ofiary „partnerskich” czy „klubowych” wypraw, ale też opinia o polskim przewodnictwie licencjonowanym. Tytuły prasowe i informacje w telewizji prawie zawsze w tytule zawierają frazę, „wypadek polskiego przewodnika”.

Na tego rodzaju zbiorową odpowiedzialność po prostu się nie zgadzamy.

Licząc na zamieszczenie naszej polemiki, z wyrazami szacunku i z górskim pozdrowieniem,

Ludwik Wilczyński

Polskie Stowarzyszenie Przewodników Wysokogórskich IVBV-UIAGM-IFMGA

 


Za przesłany list, niezwykle wartościową treść i uwagi – składamy Panu Wilczyńskiemu bardzo serdeczne podziękowanie.

Redaktorzy Blogu  i Kwartalnika

 

 

 

Avatar photo
Zespół redagujący blog "Ratownictwo Górskie"