Pożegnanie Adama Jurczakiewicza (4.11.1931-28.01.2024) wygłoszone po Mszy Św. Pogrzebowej – 1 lutego 2024 r. w Kościele Parafialnym pw. Świętej Teresy w Rabce – przez Jana Komornickiego.
Wypełniając życzenie najbliższej rodziny ś.p. Adama Jurczakiewicza, a także w imieniu tej wielkiej wspólnoty jaką jest Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe – staję przed Jego trumną w pełni świadom, że nie będzie łatwo opisać niezwykłe, nadzwyczaj aktywne i barwne życie Zmarłego, które z woli Opatrzności zakończyło swój ziemski bieg.
Ponieważ Adam nie tylko był uczestnikiem, ale też tworzył historię – dla wielu tu obecnych bardzo odległą – chciałbym przypomnieć najbardziej oczywisty fakt, że nikt z nas nie wybiera sobie czasu i miejsca, w którym przychodzi mu żyć.
To dar, który od Boga pochodzi i który do Niego na wieczny czas wraca z chwilą śmierci.
Adam Jurczakiewicz urodził się 4 listopada 1931 r. w Bochni, ale w 1934 r., a więc niemal równo 90 lat temu, wraz z rodzicami zamieszkał w Rabce. Tu rodzice mieli pracę i tu Adam razem z młodszym, urodzonym w 1935 roku bratem, Zbyszkiem – doczekali wybuchu strasznej (dla bardzo wielu współczesnych – niewyobrażalnej) II Wojny Światowej.
Oboje rodzice Adama (Ojciec Adama uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 r.) byli zaangażowani w działania Armii Krajowej, a Adam czasy dzieciństwa i pierwsze lata szkolne przeżywał w cieniu wojny. Dopiero w latach 1946-1948 mógł ukończyć gimnazjum, zakończone tzw. „małą maturą”. Miał 17 lat kiedy rozpoczął, trwającą 3 lata (1948-1951) naukę w sławnej, zakopiańskiej „Budowlance”, którą zakończył maturą i dyplomem „technika budowlanego”.
Zarówno rabczańskie Gimnazjum im. Jana Wieczorkowskiego, jak i zakopiańska „Budowlanka” im. Władysława Matlakowskiego – to była solidna nauka, ale także koledzy: np. w Rabce – Krzysiek Berbeka, wybitny tatrzański ratownik i późniejszy patron Grupy Podhalańskiej, a w Zakopanem wielu wspaniałych kolegów, z którymi później współpracował zarówno w zawodzie, jak i w ratownictwie górskim – jak choćby z obecnym na tym smutnym pożegnaniu – Jerzym Klimińskim.
Czas zakopiańskiej nauki, to także początek błyskotliwej kariery sportowej Adama w Klubie AZS. Uprawiał dyscyplinę skoków narciarskich, a w konkurencjach zjazdowych znalazł się nawet w kadrze narodowej.
Z „nakazu pracy” (takie to były czasy!), jako budowlaniec – dwa lata pracował w Nowym Targu, po czym kolejne dwa lata (1953-1955) spędził w Nysie, odbywając zasadniczą (obowiązkową) służbę wojskową. Wrócił do Rabki, gdzie od roku powstawała Grupa Rabczańska GOPR (później Podhalańska), obchodząca właśnie w tym roku jubileusz 70-lecia istnienia. Już w grudniu 1955 r. Adam Jurczakiewicz został jej członkiem i ratownikiem GOPR.
Błękitny Krzyż, który z dumą nosił na piersi przez 68 lat – był jego talizmanem i wizytówką. Ten „Krzyż”, jako ratownik-ochotnik nosił także w sercu, zarówno w czasie setek akcji, w których uczestniczył, jak również pełniąc niezwykle odpowiedzialne funkcje z wyboru – we władzach Grupy i całego GOPR.
Nadal był niezwykle aktywnym sportowcem – począwszy od narciarstwa gdzie zdobywał najwyższe kwalifikacje – po piłkę nożną w Klubie Sportowym „Wierchy” w Rabce, gdzie z pasją wykonywał funkcję „kapitana drużyny”.
Oparciem Adama przez całe życie była jego małżonka – Zofia (z d. Siwek); żartobliwie zwracał się do niej: „Kuba!”, z którą związał się małżeńskim węzłem w 1957 roku, na dalsze 65 lat, aż do Jej odejścia do wieczności. Ich syn – Wojtek, podobnie jak Adam ratownik GOPR, zginął tragicznie w 1992 r. Dzielnie przeżyli tę tragedię, a Boża Opatrzność – działająca przecież z Ich, tj. Zosi i Adama pomocą sprawiła, że ich wnuk Jarek – już od pewnego czasu kieruje Grupą GOPR, której Adam poświęcał młodzieńcze i dojrzałe lata.
Wracając jednak do zasług Adama, który zawodowo pracował jako szef Działu Technicznego w Dziecięcym Ośrodku Chorób Płuc w Rabce – społecznie przez pewien czas był „kierownikiem” Grupy Rabczańskiej (tak wówczas tytułowano Naczelnika), aby w 1961 r. na dalsze 37 lat (do 1998) zostać z wyboru Prezesem Grupy Rabczańskiej, później Podhalańskiej.
W latach 1972-1973 był także wiceprezesem Zarządu Głównego GOPR w Zakopanem (prezesem był wówczas Jerzy Ustupski) i wówczas, tj. 51 lat temu bliżej poznaliśmy się, dzieląc później wspólnie wiele trudów i bardzo odpowiedzialnych zadań.
W tamtym czasie GOPR było częścią struktury Polskiego Towarzystwa Turystyczno – Krajoznawczego, co było następstwem utraty przez TOPR samodzielności, z przyczyn finansowych, w 1927 r.
Lata 70-te ubiegłego wieku, to początek starań o uzyskanie przez GOPR samodzielności.
Ale to była „Polska Ludowa” i działania polityczne, głównie w kierownictwie ówczesnego PTTK, uniemożliwiało osiągnięcie tego celu, próbując zmusić Zarząd GOPR do pełnej uległości. I tu okazało się, że lojalność Adama i kilku najbardziej zaufanych kolegów – wobec wybranego Prezesa i Zarządu GOPR – miała kluczowe znaczenie. Lojalność i zwyczajna przyzwoitość były cechami Adama, o czym trzeba mówić, kiedy wspomina się tamte, trudne czasy.
Dobrze zorganizowane kierownictwo Grupy Podhalańskiej – z naczelnikami: Tadeuszem Klimińskim, przez wiele lat z Władysławem Mlekodajem, Julianem Chrustkiem, zastępcą – Bolkiem Pietruszką, czy tak niezawodnymi zawodowcami jak opłakujący dziś odejście Adama – „Wawa” Zbyszek Wójciak – pozwalało Adamowi na działania we władzach centralnych.
Pasjonowało go szkolenie, dlatego po uzyskaniu w 1974 r. stopnia „starszego instruktora ratownictwa górskiego” przez następne 20 lat (do 1994) przewodniczył centralnej Komisji Szkolenia. Był także po zmianach zaprowadzonych przez PTTK wiceprezesem Rady Naczelnej GOPR.
W czasie wielkiego, wewnętrznego kryzysu, jaki miał miejsce w 1976 r. w Grupie Tatrzańskiej GOPR – został Przewodniczącym Rady Naczelnej – wg. dzisiejszego nazewnictwa – Prezesem Zarządu Głównego.
Nie czas, a głównie tu nie miejsce na opowiadanie anegdot, ale muszę wspomnieć, że Adam – będąc wspólnie z Marianem Tadeuszem Bieleckim i ze mną delegatami na na Krajowym Zjeździe PTTK, wiosną 1977 r. – znalazł sposób, aby w „miejscu ustronnym”, gdzie nie było ochrony – dotrzeć do ważnego funkcjonariusza KC PZPR, od którego decyzji zależały nasze przyszłe losy.
To między innymi ta „brawurowa akcja” Adama – wówczas Przewodniczącego Rady Naczelnej GOPR i delegata na Zjazd PTTK – doprowadziła do tego, że zapadły decyzje polityczne, które pozwoliły 21 grudnia 1977 r. zarejestrować „STATUT GOPR” – samodzielnego stowarzyszenia, finansowanego bezpośrednio z budżetu państwa.
Do STATUTU wchodzącego w życie 1 stycznia 1978 r. dołączona była lista „członków założycieli” (naturalnie z ich podpisami), którym obok najbardziej zasłużonych członków dawnego TOPR, na jednym z pierwszych miejsc figurował Adam Jurczakiewicz.
Dziś są inne czasy, inny Statut i inne porządki. Ale wówczas, po 50 latach uzależnienia TOPR a potem GOPR od PTT i PTTK – uzyskaliśmy pełną samodzielność. To był wielki, historyczny dzień.
To też był czas kiedy intensywnie tworzyliśmy własną bazę. Powstawały siedziby grup regionalnych, w tym Stacja Centralna Grupy Podhalańskiej GOPR w Rabce. Wyjeżdżaliśmy na szkolenia zagraniczne, a także aktywnie uczestniczyliśmy w pracach IKAR-CISA; Adam zawsze pracował w Komisji Technicznej IKAR.
Nasze wyjazdy w Alpy na kongresy zawsze wzbogacaliśmy jakimś sportowym wyczynem, w czym Adam wykazywał szczególną aktywność. W ten sposób (byłem tego świadkiem, choć nie dotarłem na wierzchołek) Adam Jurczakiewicz w Alpach Berneńskich wyszedł na Mnicha (4.107m npm) – szczyt pomiędzy słynnym Eigerem a Jungfrau oraz w Alpach Centralnych na Mont Blanc du Tacul (4.248 m npm).
Naturalnie aktywność Adama i jego niezwykła otwartość były, nawet w trudnych momentach okraszane humorem, a niekiedy zabawą. Ratownicy górscy, choć pracują blisko nieba – nie zawsze są święci, co bijąc się w piersi – sam przyznać muszę. I Adam nie zawsze był święty, choć po pierwsze – nigdy nie myliła mu się zabawa z poważnym obowiązkiem, a ponadto – poza lojalnością i otwartością – cechował go cudowny dystans do samego siebie. Nie obrażał się jeśli próbowano jego charakterystyczne powiedzonka, czy odruchy naśladować, parodiować, czy nawet przedrzeźniać. Śmiał się. I to było w naszych bardzo bogatych i szerokich kontaktach cudowne.
Ochotnicza i w pełni społeczna działalność Adama była zauważana i doceniana. GOPR obdarzyło Go godnością „Członka Honorowego”, a Rzeczpospolita wysokimi odznaczeniami, w tym Orderem Polonia Restituta II kl. tj. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą.
Ale nadszedł niestety kres tego niezwykłego życia, które samo w sobie jest pasjonującą opowieścią, bo żywą historią. Przychodzi czas pożegnania.
Drogi i kochany Adasiu, żegnają Cię Twoje wnuki i prawnuki, a także cała Twoja rodzina. My wszyscy, tu obecni – łączymy się z nimi, składając wyrazy współczucia i solidarności w ich cierpieniu po Twoim odejściu.
Żegnają Cię władze GOPR: Naczelnik i Zarząd Główny z obecnym tu jego Prezesem.
Żegnają Cię wszystkie grupy regionalne – od Karkonoszy po Bieszczady, które wszystkie są tu obecne z pocztami sztandarowymi.
Żegna Cię kierownictwo i ratownicy TOPR, których obecność wraz z pocztem sztandarowym potwierdza wielki szacunek jakim Cię darzyli.
Żegnają Cię licznie przybyłe grupy seniorów GOPR – trudno nam pogodzić się z Twoim przejściem na wieczny dyżur, na niebiańskich szczytach.
Żegnają Cię członkowie honorowi GOPR, dla których zawsze byłeś „numerem 1”.
Żegnam Cię także w imieniu Twojej ukochanej Grupy, której historię pisałeś własnym życiem.
Osobiście trudno mi uwierzyć, że muszę się z Tobą pożegnać – jako stary, górski kolega i przyjaciel, na którym zawsze mogłem polegać.
Dziękujemy Panu Bogu Wszechmogącemu za to, że dał nam Ciebie, a także za to całe dobro, którym nas i nie tylko nas obdarzałeś. Jemu też – Najwyższemu Gaździe i Jego Miłosierdziu – Twoją duszę powierzamy.
Żegnaj Przyjacielu i daj Boże – do zobaczenia!
Jan Komornicki
Zdjęcia:
Autor: © Piotr Kuczaj
źródło: https://www.gorce24.pl/
Bardzo dziękujemy za udzielenie zgody na wykorzystanie zdjęć.