
POŻEGNANIE JÓZKA BUKOWSKIEGO
ZAKOPANE 15 LIPCA 2017
POŻEGNANIE JÓZKA BUKOWSKIEGO
Rodzina, Przyjaciele i Ratownicy Górscy pożegnali wczoraj na zakopiańskim cmentarzu Józefa Bukowskiego. Prezentowane tu fotografie przesłał nam Kolega Antoni Trybowski (Grupa Podhalańska GOPR). Bardzo dziękujemy!
W imieniu ratowników TOPR i GOPR pożegnał naszego Kolegę Apoloniusz Rajwa, a słowa szczególnego pożegnania wygłosił Jan Komornicki – Przyjaciel Zmarłego i były Naczelnik GOPR.
Udostępniony nam tekst tego pożegnania publikujemy w całości:
Józiu! Przecież nie tak umawialiśmy się!
to były moje pierwsze słowa, kiedy zaalarmowany przez rodzinę Zmarłego, 8 lipca, w sobotę – przed tygodniem – uklęknąłem obok Przyjaciela, z którym mieliśmy wypełniony kalendarz na najbliższe dni. – Okazało się jednak, że Niebieski Gazda miał inny plan. Bóg, który dał mu życie, nieoczekiwanie dla nas – odwołał go z ziemskiej wędrówki.
Kim był Józef Bukowski i dlaczego tak trudno pogodzić się z jego odejściem?
Urodził się w marcu 1937, w Kościelisku w góralskiej rodzinie. Ojciec, po którym Józek odziedziczył imię i pewnie także zamiłowanie do gór – był znakomitym narciarzem, głównym bohaterem przedwojennego, niemego jeszcze filmu „Biały Ślad”.
Ale Józek nie nacieszył się długo ojcem, bo kiedy miał zaledwie 2,5 roku rozpoczęła się druga wojna światowa, a wraz nią wywiezienie ojca na teren dzisiejszej Austrii , k/Grazu, gdzie został zamordowany. Czas okrutnej wojny, to jego wczesne dzieciństwo. Na pewno trudne i biedne, ale on przecież nie wybierał sobie czasu, w którym przyszło mu żyć. Matka i babka umożliwiły mu zaraz po wojnie naukę, najpierw w szkole podstawowej, później w zakopiańskiej budowlance. Były to jednak czasy kiedy trzeba było iść wcześnie do pracy i odciążyć rodzinę mamy, zajętej wychowaniem znacznie młodszego, przyrodniego brata.
Józka ciągnęło w góry, gdzie jeszcze jako niepełnoletni, pod kierunkiem swego krewnego Wojtka Bukowskiego (członka TOPR) budował tatrzańskie ścieżki na zlecenie PTT. Pewnie z tego okresu wziął się jego nieoficjalny przydomek „Siuter”, bo tym siutrem, tj. żwirkiem lub pospółką, które on musiał ukopać i wynieść – umacniano ścieżki układane z głazów i kamieni. Prędko też związał się z TOPR-em, a ściślej z Grupą Tatrzańską GOPR, do której został przyjęty 11 marca 1955 roku, podpisując rotę przyrzeczenia ratowniczego. Bardzo wcześnie zaczął pracować jako ratownik sezonowy (zimą) – latem budowali ścieżki, a potem jako ratownik zawodowy.
Uczestniczył w tym czasie w wielu ważnych wyprawach ratunkowych, jak choćby do zmiecionego przez lawinę w marcu 1956 schroniska Marcinowskich na Hali Goryczkowej.
Józek Bukowski w początkach istnienia GOPR jeździł na dyżury w odległe Karkonosze, czy Beskidy, gdzie zimą nie było jeszcze służby zawodowej. Dosyć wcześnie zdobył też uprawnienia instruktora ratownictwa. Dziś wielu z nas, tu obecnych, w tym także ja, jesteśmy Józkowi winni wdzięczność, za uczenie nas ratowniczego rzemiosła na kursach I i II stopnia w latach 60-tych i 70-tych ub. wieku. Był także bardzo aktywnym uczestnikiem społecznych władz GOPR. We wrześniu 1972 roku wszedł do Zarządu GT GOPR, był co najmniej dwie kadencje członkiem Głównej Komisji Rewizyjnej. Brał udział w niemal wszystkich międzynarodowych zawodach ratowniczych w Polsce i ówczesnej Czechosłowacji, w tym także pierwszym, rozegranym w Morskim Oku – tzw. Memoriale Klimka Bachledy. Był wspaniałym towarzyszem na kursach i konferencjach międzynarodowych; wspominam go osobiście z wyjazdów w Kaukaz (rejon Bezingi) i austriackie Wysokie Taury – w latach 1974/75.
W 1975 roku po kilku odmowach – otrzymał wreszcie paszport i wyjechał do USA, gdzie przebywał następne 40 lat.
Tam spotkał wielu kolegów – tatrzańskich ratowników. Razem tęsknili za Polską, do której wrócić nie mogli lub nie chcieli. To co ich szczególnie łączyło, to miłość do gór i błękitny krzyż, który w różnym czasie otrzymali, przyrzekając nieść w górach pomoc potrzebującym.
Z wielkim udziałem Józka Bukowskiego, a także obecnego między nami Jaśka Bachledy, 36 lat temu powstała Sekcja Operacyjna GT GOPR w Chicago, przekształcona następnie w Klub Ratowników TOPR. Józek był Naczelnikiem Sekcji, a potem wieloletnim Prezesem Klubu. Przez wiele lat organizował pomoc dla starszych i młodszych kolegów ratowników z Polski, których zapraszał. Zapewniał im na kilka tygodni pracę zarobkową, co w tamtych latach miało ogromne znaczenie, dla ich sytuacji materialnej. Klub wspierał i wspiera do dziś seniorów TOPR i GOPR, a także organizuje pomoc jeśli ktoś jest w szczególnej potrzebie. To wszystko zostawił nam Józef Bukowski.
Józek był niezwykle pryncypialny w ocenach postaw swoich kolegów, a także członków własnej rodziny. Ale celem tej pryncypialności było zawsze ich dobro i zawsze starał się im pomagać.
Był człowiekiem dobrym, zawsze wychodzącym naprzeciw potrzebom bliźnich. Szczególnie wrażliwy był na los dzieci i wielką odczuwał przykrość, jeśli jego pomoc była odrzucana.
Wiem to wszystko, bo przez ostatnie lata, także po powrocie z emigracji – byliśmy niemal każdego dnia w kontakcie. Zresztą podobnych przyjaciół miał do końca swego życia bardzo wielu. Smutno, że nie ma go już między nami, ale jego uczynne i dobre serce, jego dobre czyny pozostaną z nami, stanowiąc najcenniejszy bagaż jaki zanosi na niebieskie wyżyny przed Boży tron.
Żegnam Cię Drogi Przyjacielu w imieniu okrytych żałobą władz TOPR i GOPR, wielkiej rzeszy ratowników i seniorów ratownictwa. Żegnam Cię w imieniu Klubu Ratowników TOPR w Chicago, który obdarzył Cię godnością Członka Honorowego. Twojej małżonce i Twoim najbliższym składamy wyrazy współczucia i prosimy Dobrego Boga, aby ich pocieszył.
Dziękuję Ci także osobiście za Twoją przyjaźń i serce. Dzięki za to, że swój ratowniczy krzyż nosiłeś przez ponad 60 lat nie tylko na piersi, ale miałeś go zawsze w sercu.
Józiu Kochany, odpoczywaj w pokoju.
Jan Komornicki