POŻEGNANIE WOJCIECHA BARTKOWSKIEGO
Wczoraj, na zakopiańskim cmentarzu przy ul.Nowotarskiej, odbył się pogrzeb Wojtka Bartkowskiego. Było 8 pocztów sztandarowych, trzech księży: proboszcz z Kościeliska i dwóch księży-ratowników, no i wielu ratowników.
Był również obecny Naczelnik TOPR – Jan Krzysztof.
Zgodnie z prośbą rodziny Wojtka i kolegów z GOPR – pożegnanie wygłosiłem ja:
POŻEGNANIE
WOJCIECHA BARTKOWSKIEGO
(23.01.1939-10.01.2023)
Bardzo trudno uwierzyć, że uczestniczymy w ostatnim pożegnaniu naszego wieloletniego, wspaniałego nauczyciela, dla wielu z nas – szefa, ale także niezawodnego przyjaciela – Wojciecha Bartkowskiego.
Trudno uwierzyć, bo przez ponad 60 lat przyzwyczaił nas do swojej obecności w ratownictwie tatrzańskim i górskim; do obecności pełnej oddania i życzliwości dla tych, którzy mieli szczęście się z Nim spotykać lub współpracować. Ale Jego odejście do wieczności jest faktem, z którym musimy się pogodzić, bo przed tygodniem Pan i Stwórca, któremu ufał i w którego wierzył – wezwał Go na niebiańskie szlaki.
Wojtek Bartkowski, bo tak będę o nim mówił – urodził się 21 stycznia 1939 roku. Wojna i okupacja niemiecka, a więc najwcześniejsze dzieciństwo Wojtka – były dla Jego najbliższej rodziny tragiczne. Ojciec został aresztowany przez GESTAPO i zginął w obozie koncentracyjnym. Mama, z małym Wojtkiem wojnę przetrwała, a po jej zakończeniu, ciężko pracując – umożliwiła synowi edukację w szkole podstawowej i średniej, przy czym Wojtek – już jako kilkunastoletni chłopiec pracował w lesie, na budowach i przy konserwacji tatrzańskich szlaków, żeby ulżyć matce i zarobić na swoje utrzymanie.
Od dziecka ciągnęło Go w góry, zarówno przez sport (uprawiał narciarstwo biegowe i zjazdowe), jak i przez wczesne kontakty z przewodnikami i ratownikami TOPR – wówczas Grupy Tatrzańskiej GOPR PTTK.
Bez względu na to, czy datę wstąpienia Wojciecha Bartkowskiego do GOPR przyjmiemy 1957, czy 1959 rok, to już 3 marca 1956 roku – o czym sam mi opowiedział – uczestniczył w historycznej wyprawie ratunkowej w Dolinie Goryczkowej, w której olbrzymia lawina zniszczyła prywatne schronisko, prowadzone przez pp. Marcinowskich; zginęli tam wówczas gospodarze i trzech żołnierzy WOP. Wojtek miał wówczas 17 lat.
Ówczesny kierownik-naczelnik GT GOPR, Zygmunt Wójcik – przyjął od Wojtka przyrzeczenie ratownicze i zatrudniał Go sezonowo, zarówno latem jak i zimą.
Wojtek Bartkowski był utalentowanym taternikiem i narciarzem, niezwykle ofiarnym ratownikiem, któremu kierownicy wypraw ratunkowych w Tatrach powierzali najtrudniejsze zadania, w tym pionierskie zjazdy ścianowe po rannych taterników. W tamtych czasach mieli ich najwięcej: Wojciech Bartkowski, Józef Uznański, Stanisław Janik i Wojciech Wawrytko; choć nigdy z sobą nie rywalizowali, to oni właśnie tych zjazdów zaliczyli najwięcej.
Kolejny Naczelnik, Eugeniusz Strzeboński – odkrył zdolności nauczycielskie Wojtka. 14 listopada 1970 roku, po ukończonym kursie – uzyskał stopień „instruktora ratownictwa górskiego”.
To był czas nadchodzących, wielkich zmian w technice ratownictwa górskiego. W ratownictwie jaskiniowym potrzeba było wyszkolonych płetwonurków, w ratownictwie ścianowym i górskim dotarło do nas pełną parą „ratownictwo z powietrza”. Obie te dyscypliny Wojtek opanował na najwyższym poziomie, a w dalszej pracy szkoleniowej – przekazywał je swoim kursantom.
Nie zaniedbywał też uzyskiwania ważnych uprawnień; w tym samym mniej więcej czasie został „przewodnikiem tatrzańskim III klasy”. Był też niezwykle aktywnym uczestnikiem sportowych wyczynów taternickich latem i zimą, kiedy wspólnie z kolegami, ratownikami – dokonywali odważnych przejść graniowych i ścianowych w Tatrach.
To także czas, kiedy Wojciech Bartkowski wspólnie z Joanną Suleją założyli rodzinę; ich szczęśliwe małżeństwo, którego owocem jest córka – Hania – trwało prawie 60 lat. To był też czas, kiedy Wojtek bardziej się stabilizując, podjął stałą pracę – jak się wtedy mówiło – „leśnego” – w Tatrzańskim Parku Narodowym, co w najmniejszym stopniu nie ograniczało Jego dyspozycyjności jako ratownika-ochotnika. W tym czasie dobrze poznaliśmy się i zaprzyjaźnili, także rodzinnie, co jak myślę, przetrwało całe nasze dalsze życie.
Nadszedł rok 1972. Nowy Zarząd Grupy Tatrzańskiej GOPR podjął decyzję o utworzeniu na obszarze działania – dwóch „podgrup”, nazwanych później – zgodnie z obowiązującym „Regulaminem” – „sekcjami operacyjnymi” : „KOŚCIELISKO” i „BUKOWINA”.
Na szefa „Sekcji Kościelisko” powołany został Wojtek Bartkowski.
Ilu znakomitych, świetnie wyszkolonych ratowników tatrzańskich, zarówno zawodowych, jak i ochotników – zawdzięcza Wojtkowi swoją wiedzę i pasję, swoją dzisiejszą pozycję (choć niestety też wielu z nich już odeszło) – trudno byłoby zliczyć.
Pamiętajmy jednak, że początek lat 70-tych XX-wieku, to były trudne czasy Polski Ludowej i pełna niezależność Wojtka w prowadzeniu Sekcji i zdobywaniu dla Grupy Tatrzańskiej (czyli dzisiejszego TOPR) nowych, świetnych ratowników, których udało mu się odciągnąć od innych atrakcji, które młodym oferowano – nie mogło się podobać ówczesnym władzom, w tym wszechwładnej „Służbie Bezpieczeństwa” i służbom granicznym.
Już po 2, 3 latach istnienia Sekcji dostawaliśmy od Wojtka sygnały o inwigilacji prowadzonych przez Niego zajęć z jego chłopcami w terenie. Borykał się też z kłopotami ze strony kierownictwa Grupy, które zapewne było do takich działań nakłaniane. Ale On był twardy, zdobywał wiedzę i nowe umiejętności na kursach w naszych górach i na szkoleniach zagranicznych.
12 grudnia 1976 roku został „starszym instruktorem ratownictwa górskiego”, a 3,5 roku później – dla wyróżnienia Jego najwyższych umiejętności w tatrzańskim i alpejskim ratownictwie – uzyskał stopień „starszego instruktora ratownictwa wysokogórskiego”.
Po kilkuletniej przygodzie z Tatrzańskim Parkiem Narodowym został na stałe zatrudniony na stanowisku instruktora w Grupie Tatrzańskiej, kierował wieloma kursami w całych, polskich górach i stale uczestniczył w najtrudniejszych tatrzańskich wyprawach ratunkowych, w których jak wiemy uczestniczył ponad 400 razy (a wieloma z nich kierował).
Jako zupełnie niezależny od wpływów zewnętrznych – na przełomie lat 1980/1981 – został członkiem 3-osobowej Komisji „Solidarności” przy Grupie Tatrzańskiej GOPR. Stan wojenny dla całego GOPR był ciężką próbą, co mam prawo oceniać, bo byłem wówczas szefem całej Służby Górskiej.
Wojtek Bartkowski był zawsze wymagający i pryncypialny. Nigdy, ani za tzw. „komuny”, ani w późniejszych, już wolnych czasach – nie dał się kupić, ani stanowiskami, ani pieniędzmi. Był wierny przyrzeczeniu i swoim zasadom. Zawsze był niezwykle lojalny, choć potrafił mówić prawdę przełożonym, nawet jeśli wiedział, że może się narazić. Taki był – kiedy udało się Go namówić w trudnym 1982 roku, aby został zastępcą naczelnika GT GOPR, taki był – kiedy w maju 1983 roku, na 8 lat objął funkcję szefa szkolenia całego GOPR.
W najtrudniejszym dla samodzielnego GOPR, bo w czasie wyodrębniania się TOPR, 30 kwietnia 1991r., rozpoczął pełnić obowiązki Naczelnika GOPR, samodzielnym zaś „Naczelnikiem” całego Pogotowia był, z różnymi przerwami – do 31 stycznia 1994 roku.
Będąc „szefem szkolenia”, a później „szefem szefów” – od początku do końca zorganizował, wprowadzoną do Państwowego Systemu Ratownictwa – „Służbę Śniegowo-Lawinową GOPR”, która rzecz jasna od Karkonoszy po Bieszczady funkcjonuje po dziś dzień.
Nie da się, nawet w najdłuższym pożegnaniu, wymienić wszystkich zasług i dokonań Wojtka Bartkowskiego. Trudno uwierzyć, że ten skromny, cichy, zdyscyplinowany człowiek, kochający ponad wszystko Swoją Rodzinę, Swoją Gazdówkę, Swoich Chłopców i Swoje Góry – dokonał tak wiele.
Dla większości z nas był niedoścignionym wzorem i górskim herosem.
Wiemy, że uhonorowano Go najwyższymi odznaczeniami resortowymi, organizacyjnymi i państwowymi, w tym aż trzykrotnie Krzyżami Orderu Odrodzenia Polski „Polonia Restituta”: Kawalerskim, Oficerskim i Komandorskim. Ale najbardziej uradowaliśmy się wspólnie z Wojtkiem, kiedy na uroczystości 110-lecia powstania TOPR w 2019 r.- Wojciech Bartkowski znalazł się wśród kolegów i gości honorowych, bo tam było Jego miejsce.
Wojtek nigdy nie przestał być RATOWNIKIEM TATRZAŃSKIM, choć kawał Swego szlachetnego serca i całą Swoją wiedzę przekazał „służbie błękitnego krzyża” w górach.
Dlatego dziś żegnają Go poczty sztandarowe wszystkich grup regionalnych GOPR, żegnają Go władze: Zarząd Główny i Naczelnik, licznie przybyli „członkowie honorowi GOPR”, a przede wszystkim zasmuceni ratownicy górscy i tatrzańscy.
W naszym wspólnym imieniu – najbliższej Rodzinie Wojtka – składam wyrazy naszego współczucia i solidarności w bólu.
Jańciu Kochana i Haniu – wiemy jak boli taka strata – wszyscy, naprawdę wszyscy jesteśmy z Wami!
Na koniec pozwólcie, że zwrócę się po raz ostatni do Wojtka, z którym – dzięki gościnności Jego kochanej Żony – spędziłem w Ich domu niejedną godzinę, porządkując nasze wspomnienia.