PRZYGODY Z WAWĄ
PRZYGODY Z WAWĄ
Wawa, to skonstruowany przez Wojciecha Nietykszę radiotelefon bazowy. Wprowadzenie radiotelefonów do służby górskiej GOPR było wtedy osiągnięciem na miarę zdobycia kosmosu. Brak bezpośredniej komunikacji z ratownikami był zmorą. Zazwyczaj posługiwaliśmy się rakietnicami, głosowo lub przy pomocy znaków. Ten brak komunikacji bezpośredniej był odczuwalny szczególnie w czasie akcji poszukiwawczych.
Wprowadzenie radiotelefonów do pracy w GOPR wymagało zgody i akceptacji PIRu, czyli Państwowej Inspekcji Radiowej. Ta zaś mieściła się we Wrocławiu, w gmachu Poczty Głównej. Po dokładnym, wielogodzinnym badaniu samych aparatów, otrzymaliśmy zgodę na korzystanie z owych urządzeń. Radość z wprowadzenia radiotelefonów objawiała się wśród ratowników nadmierną gadatliwością. Pewną atrakcją były kryptonimy nadane nam przez PIR.
I tak: Stacja Centralna w Jeleniej Górze to była WRONA I, Stacja ratunkowa na Kopie – Wrona II, a Hala Szrenicka – Wrona III.
Początkowo pewną wesołość budziły korespondencje między ratownikami, ponieważ dosyć powszechne w naszej Grupie były nazwiska „ptasie”: Wróbel, Czajka, Gąska itp.
Np. „ Wrona jeden, Wrona jeden zgłoś się, mówi Wróbel”.
„Tu Wrona jeden, mówi Czajka”- odpowiadał Jurek.
Czasami leciały dowcipne przy tym komentarze, w których celował zwłaszcza Kajtek Wróbel.
Denerwowała nas ta Wrona i postanowiliśmy zmienić to Na GOPR I, II, III itd. Wawy miały pewien feler. Czasami coś się w nich blokowało i wtedy działało tylko nadawanie.
Szła więc w eter audycja „na żywo”- z życia Grupy Sudeckiej.
Przekonałem się o tym któregoś dnia w czasie zajęć szkoleniowych na Śnieżnych Kotłach. Przez kilka godzin szła audycja z biura, a przy okazji dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy o sobie.
Inna „wpadka” była poważniejsza.
Kilku ratowników urządziło sobie w Stacji Centralnej, która składała się z jednego pokoju i do południa była biurem a po południu dyżurką, popijawę. Zblokowana Wawa przesyłała rzetelną informację o wypitych kieliszkach i wznoszonych toastach. Jeden był szczególny- „ za tych co na morzu, poza Bundesmarine”.
Toast ten usłyszałem w Klimku w czasie zejścia ze Szrenicy.
Tutaj żarty się skończyły, poleciały głowy.
Czerwiec był miesiącem szczególnej propagacji, pracę Wawy zakłócał dyspozytor paryskich taksówek, swoje dodawała radiostacja bratniej Armii gdzieś pod Legnicą. Mimo to, te pierwsze radiostacje w górskim pogotowiu bardzo przyczyniły się do ratowania ludzi.
Przy okazji: Klimek, to na cześć legendarnego ratownika tatrzańskiego Klimka Bachledy, Wawa to na cześć równie legendarnego, wspinacza, który zginął w Alpach – Wawrzyńca Żuławskiego – „WAWY”