SEKRET ENIGMY W KARKONOSKICH PIRENEJACH
SEKRET ENIGMY W KARKONOSKICH PIRENEJACH
Ratownictwo jest często medialne. Co się tam dzieje czy działo, w różnych aspektach budzi ciekawość u czytelnika i widza. Bywa, że kiedy zachodzi potrzeba skorzystania z umiejętności obcowania z górami, zwracają się do nas filmowcy. Tak było w styczniu w 1979 roku. Śniegu było pod dostatkiem, a na dyżurach w schroniskach kolegów ratowników wielu.
Po kilku dniach dyżurowania w górach wróciłem do domu, by nieco odpocząć.
Następnego dnia wieczorem zadzwonił do mnie Marian Tworek, kolega ratownik.
-„Mam dla ciebie propozycję, czyli robotę w filmie, od jutra” – zakomunikował.
-„Co takiego?” – pytam zdziwiony, a Marian dalej mówi:
-„jutro rano przyjedzie po ciebie taksówka i jedziemy w góry jako dublerzy aktorów w scenach filmowych. Dobrze płacą! To co, jedziesz?”
-„Jadę”– zdecydowałem krótko
-„To zabierz ze sobą sprzęt do wspinania, a rano dowiesz się co i gdzie będziemy robić. Z nami jedzie jeszcze „Małolat” czyli Zbyszek Czyżewski”.
Rano pojechaliśmy do Jagniątkowa, gdzie w jednym z domów wczasowych przebywała ekipa filmowa. Tutaj dowiedzieliśmy się, że kręcone są zdjęcia do filmu p.t. „Sekret Enigmy”o historii polskich kryptologów, którzy rozszyfrowali niemiecką maszynę szyfrującą, „Enigmę”, podczas II wojny światowej.
Kryptologów grali aktorzy; Piotr Garlicki, Tadeusz Borowski i Piotr Fronczewski.
Pan reżyser Roman Wionczek chciał mieć sceny z Pirenejów, ale kręcone w Karkonoszach.
Wybór padł na Śnieżne Kotły, bo co to za różnica? Góry to góry, a dla widza to przysłowiowy „pikuś”. Panowie aktorzy nie podejmowali się jednak gry na stromych i oblodzonych żlebach tych tam Pirenejów.
Wyjechaliśmy wszyscy z filmowcami ratrakiem pod przekaźnik RTV nad Śnieżnymi Kotłami. Wiał jednak mroźny wiatr, była gęsta mgła i trzeba było wracać. Następnego dnia pogoda miała się poprawić, więc znowu jechaliśmy na górę, z tym, że herbata była leciutko z „prądem” i kanapki były bardziej kaloryczne.
Pan kamerzysta biegał z Marianem Tworkiem w różne miejsca, bo chodziło o to, aby ujęcia były najkorzystniejsze i efektowne. Zaraz po tym znowu zaczęło ostro dmuchać, a mgła dopełniła końca dnia filmowego. Herbata już była lepsza, z tym, że nie starczyło dla wszystkich.
Trzeciego dnia w górach od rana było słonecznie i było pewne, że da się nakręcić potrzebne sceny. Pani charakteryzatorka kazała nam się ubrać w jakieś przedwojenne jesionki i czapki-pilotki. Jeszcze reżyser uzgodnił z Marianem gdzie mamy się wspinać i ruszyliśmy nad krawędź żlebu Kryształowego.
Na okrzyk „akcja!” zaczęliśmy się wspinać, ale słychać było niebawem:
-„stop, stop, nie tak! jeszcze raz! niech przynajmniej jeden z was spada na dół! jasne? ma być efektownie!”
-„To ja fiknę salto” powiedział „Małolat” a Marian do mnie: –”asekuruj go mocno i żebyśmy razem nie zjechali…” bo „Małolat” już był w trakcie tego salta…
– „Taaaak, tak jest dobrze, kończymy!” krzyknął reżyser.
Wychodziliśmy że żlebu na krawędź kotła trochę zaaferowani całym tym filmowaniem. Podbiegł reżyser i powiedział, że było bardzo dobrze i kończymy zdjęcia.
Dzień zdjęciowy zakończyliśmy w barze „Tramp”.
Minęło kilka miesięcy, kiedy w TVP ukazał się wreszcie film „Sekret Enigmy”. Oglądałem go z zaciekawieniem, aż nareszcie pojawiły się krótkie sceny ze Śnieżnych Kotłów – tych filmowych Pirenejów. Migawki może 20 sekundowe i po wszystkim… Akcja filmu przebiegała dalej, aktorzy grali już nie w górach i całkiem bezpiecznie.
Spotkałem po kilku dniach Mariana i „Małolata”. Ogólnie byliśmy zdania, że reżyser mógł dłużej pokazać to pirenejskie przechodzenie kryptologów przez góry. Trochę dłużej i wtedy film byłby ciekawszy.
-„A na koniec nawet nie podali naszych nazwisk” wyszeptał z żalem „Małolat”.
Na to Marian odparł:
– „Ale zagraliśmy w filmie, w górach, tak.. w sekrecie…”