ŚWIATŁA NAD SMOGORNIĄ

ŚWIATŁA NAD SMOGORNIĄ
źródło: By Maoman - Praca własna, Domena publiczna, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=10911979

ŚWIATŁA NAD SMOGORNIĄ

ŚWIATŁA NAD SMOGORNIĄ

Z zachodniego zbocza zeszliśmy w dolinę Podgórnej. Przy masarni przekroczyliśmy rzekę po drewnianym moście. Ścieżką, przez krótki odcinek lasu i już wyszliśmy na obszerną łąkę, między dzisiejszymi ulicami Bukowy Gaj i Brzozowe Wzgórze. Po naszej lewej ręce – samotny budynek gdzie mieszkał grafik Fuchs. To był rok 1950, środek września. Fuchsa już nie było w tym domu. Była wczesna, pogodna noc, niebo gwiaździste. Po prawej ręce wzgórze i nikłe światła w budynku dzisiejszej „Grażyny”. Zmierzaliśmy do domów. Byłem z Tadkiem, starszym kolegą, który niedawno wprowadził się do 4-ki. Ja mieszkałem nieco wyżej pod 5-tką. Nie było nazw ulic. Używany był poniemiecki system numerowy.

Będąc w połowie łąki nagle po naszej prawej stronie spostrzegliśmy dziwne zjawisko świetlne.

Trzy kuliste kształty świetlne w okolicy nad Smogornią, na linii Srebrnego Grzbietu Karkonoszy. Kształty przemieszczały się z zachodu na wschód. Światła w formie kulistej, bez wyraźnych konturów „płynęły” ponad grzbietem Karkonoszy. Staliśmy bez ruchu i słowa, patrzyliśmy. Trzy wyraźne świetlne zjawy płynące majestatycznie, bez pośpiechu… Po chwili znikły za wzgórzem Grażyny. Zjawisko było tak niezwykłe, że przez chwilę, obaj staliśmy w ciszy. Nad nami świeciło gwiazdami nasze naturalne, codzienne niebo. Wszystko odbyło się w ciszy podkreślającej niezwykłość wydarzenia.

Zapytałem kolegę, co to było? Nie wiem, nic takiego nie widziałem – odparł. Zapytałem Tadka, bo był starszy i parę dni wcześniej rozmawialiśmy o samolotach odrzutowych. Ja znałem tylko śmigłowe. Pytałem jaki dźwięk wydaje lecący odrzutowiec.? Odpowiedział, że podobny jak bym bił młotkiem w blachę. Tadek krótko mieszkał koło Legnicy. Rosjanie latali tam już odrzutowcami. Ja, w Przesiece widziałem i słyszałem tylko śmigłowe samoloty i bezgłośne szybowce.

Światła nad Smogornią nie wydawały żadnego dźwięku! Nic takiego wcześniej nie widziałem.

Pamiętam światła reflektorów przeciwlotniczych znad Niemna. Urodziłem się w malej miejscowości gdzie linia kolejowa z Baranowicz do Lidy przekracza mostem rzekę Niemen. Mój ojciec i stryj pracowali przy budowie mostu. To były lata 1930-te. Gdy Niemcy opanowali teren, ustawili reflektory przeciwlotnicze. Rosjanie próbowali zniszczyć most. To było ważne połączenie dla dostaw żywności na północ dla niemieckiej armii pod Leningradem (tak wtedy nazywali obecny St. Petersburg). Światła przeciwlotnicze tworzą wyraźną smugę świetlną.

Widziane zjawisko na Smogorni nie miało takiej smugi. To nie były światła reflektorów. Uderzająca była płynność i powolność ruchu trzech świateł. Przemieszczały się poziomym ruchem, bez pośpiechu. O zjawisku opowiedziałem mamie i ojcu. Nie potrafili wyjaśnić co to było. Ojciec wspomniał o reflektorach, możliwe, że od czeskiej strony. Ale to nie były reflektory. Rodzice mi wierzyli, poza tym miałem świadka – starszego kolegę.

Następnego dnia, w szkole w Podgórzynie Dolnym, opisałem zjawisko kierownikowi szkoły. Był dla mnie autorytetem. Pamiętam, że wyświetlił nam na lekcji fizyki poniemiecki film. Pokazywał jakieś ćwiczenia lotnicze. Były urywki pokazujące funkcjonowanie reflektorów. Klasa z zaciekawieniem słuchała mego opisu. Kierownik wspomniał, że to mogły być reflektory i więcej sprawy nie komentował. Nie uzyskałem wyjaśnienia. Zjawisko pozostało tajemniczym wydarzeniem. Po latach zatarło się w pamięci.

Rok 2001, Północna Kanada, w obozie nad Snare River, odpoczywamy po dniu pracy w elektrowni.

Usunęliśmy awarię. Za oknem czerń subarktycznej nocy, -40C na termometrze. Obóz położony blisko koła podbiegunowego północnego. 4 elektrownie zasilają położone 150 km na południowy wschód jedyne większe miasto na North West Territories – Yellowknife. W elektrowni pozostali tylko Norm, operator i pomocnik Pat (Patric). Zostali godzinę dłużej dla pewności. Sprawdzili, czy wszystko jest OK.

Zagubieni w Kanadyjskiej przestrzeni oglądamy telewizję, aby dowiedzieć się co dzieje się na świecie. Do Yellowknife polecimy następnego dnia samolotem. Jest dopiero początek zimy, więc „most lodowy” nie jest jeszcze gotowy (tak tu nazywają drogę zimową przez zamarznięte jeziora, bagniska i tajgę). Po godzinie zjawiają się Norm i Pat. Zauważyłem niezwykły wyraz na ich twarzach, nawet niepokój. Pomyślałem, że stało się coś niedobrego z turbozespołem. Ale nie, przecież nadaliby informację przez radio abyśmy wrócili do elektrowni.

Norm siada i opowiada – widzieliśmy coś niezwykłego, kuliste światła, poruszające się za nami i następnie równolegle do drogi, którą jechaliśmy! Trwało to może minutę może mniej, czuliśmy grozę. Wszyscy słuchaliśmy z zaciekawieniem. Nikt nie komentował, uznaliśmy, że nie fantazjowali. Po chwili odezwałem się:

-Norm, ja widziałem, ale z daleka, podobne zjawisko 51 lat temu. I nie wiem do dzisiaj co to było.

Byliśmy zmęczeni po pracy w elektrowni, więc położyliśmy się spać. Jutro rano lecimy do Yellowknife, trzeba wcześnie wstać.

Rok 2014, jestem w innej elektrowni nad Brazos River, w Texasie.

Tym razem wahadło temperaturowe przesunięte w drugą stronę: prawie +40 C. Może ta zbieżność liczbowa z odwrotnymi znakami wróciła mi wspomnienia tajemniczych zjawisk znad Snare River i Przesieki. Napisałem emaila do Norm’a. Nadal pracuje na Północy Kanady. Przypomniałem mu wydarzenie z roku 2001. Zapytałem:

–  czy Ty, to co opowiadałeś w obozie nad rzeką, o światłach, które widziałeś, to fantazja, żart, czy rzeczywiście je widziałeś?

Odpowiedział, że to była prawda i jego współpracownik Pat też je widział. (Niestety on nie może już tego potwierdzić, bo zmarł 2 lata temu). W mailu dodał, że widział tam coś, czego nie widział nigdy wcześniej ani później oraz, że jest to dla niego pamiętne i niezwykłe zjawisko.

Tak mi odpisał.

Pomyślałem, że na pewno nie były to przygodne lampiony puszczane w nocy. Nikt w pustce kanadyjskiej północy nie bawi się lampionami. Tajemnicze światła nad Smogornią i nad Snare River pozostają nadal niewyjaśnionym zjawiskiem.

Czy w roku 1950, ktoś inny, z Przesieki, widział światła nad Smogornią?

Clifton, TX – 1 Czerwca 2014


Aktualizacja tekstu:

Możliwe, że tajemnicze światła nad Smogornią i w Kanadzie były efektem tego samego zjawiska – inwersji termicznej występującej dość często w Karkonoszach, ale także w okolicy wielkich jezior w USA i Kanadzie. Na skutek różnicy gęstości powietrza spowodowanej różnicą temperatur warstw powietrza powstaje możliwość odbicia światła. Poniżej szkic takiego zjawiska nad jeziorem Michigan. Światła nad Smogornią mogły być więc światłami pojazdów podjeżdżających od czeskiej strony na Przełęcz Karkonoską.

ŚWIATŁA NAD SMOGORNIĄ
© LEON URBAN | RATOWNICTWO GÓRSKIE
 
Światła przemieszczały się z zachodu na wschód, z kierunku dojazdu na parking przy Špindlerovej Boudzie.
W opisie Norma, z którym rozmawiałem w roku  2015, światło pokazywało się to z przodu ich pojazdu, to z boku, zmieniając swą lokalizację. Przemieszczając się równolegle z kierunkiem ich jazdy. Trudno to wyjaśnić. Reflektory nie świecą z boku pojazdu, więc skąd to równoległe światło?
Otwarty nurt rzeki, miejscami tylko cieplejszy niż mroźne otoczenie (powietrze), powodował zjawisko inwersji „odwróconej”. Ciepłe powietrze od lustra wody na dole, zimne na górze ! Norm powiedział, że to było dla nich bardzo tajemnicze, odczuwali grozę. 

Nie jestem pewien: czy takie zjawisko można wytłumaczyć inwersją „odwróconą”? 

Świat jest pełen tajemnic. Jakże mało znamy tajemnice swiatła…

 

Avatar photo
O Leon Urban 18 artykułów
Dzieciństwo (szkoła podstawowa) spędził w Przesiece, Karkonosze. W latach 50 ubiegłego wieku był zawodnikiem "Stali". W latach 1962/1963 pracował jako ratownik sezonowy GOPR w Karkonoszach. Mieszka w Kanadzie.