ZBIGNIEW SKOCZYLAS
ZBIGNIEW SKOCZYLAS
Nie bojąc się pechowej trzynastki (i to jeszcze w piątek!) zorganizowaliśmy spotkanie Klubu Seniora naszej Karkonoskiej Grupy, które w pierwszej części poświęcone było spotkaniu z synem zmarłego niedawno Zbyszka Skoczylasa – Piotrem.
Przypomnę, że Zbyszek Skoczylas był jednym z pierwszych kandydatów, którzy wzięli udział w szkoleniu goprowskim w 1952 roku. W tym samym czasie została na bazie przeszkolonych ratowników powołana do życia Grupa pod nazwą Sudeckie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe.
Od tamtej daty Zbyszek był mniej lub bardziej aktywny w ratownictwie górskim. Jego aktywność wynikała z obowiązków służbowych: był długoletnim dowódcą Strażnicy Kamieńczyk, którą to strażnicę doprowadził do stanu idealnego.
W trakcie spotkania byli obecni Koledzy, którzy służyli w WOP-ie pod dowództwem Zbyszka. Jurek Busse opowiadał, że kiedyś jakiś ważny Generał z Warszawy wizytując Strażnicę wziął „na stronę” Jurka i spytał Go gdzie oni mieszkają po służbie, bo chyba nie w Strażnicy bo cyt:
”tu jest za czysto przy takiej ilości obsady”
Pan generał po odpowiedzi Jurka, że owszem na Strażnicy, stwierdził w żołnierskich słowach, że pie…..e, bo tak wam kazano mówić. A prawda jest taka, że – jak potwierdzili Koledzy Jurek Busse i Józek Polak, drugi z ówczesnych wopistów na Strażnicy Kamieńczyk – po służbie chodziło się w kapciach.
Tak żelazną ręką trzymał porządek na Strażnicy Zbyszek.
Tak jak napisałem wcześniej, Zbyszek jak mógł – i była taka potrzeba – brał udział w działaniach ratowniczych, a kiedy obowiązki służbowe nie pozwalały Mu na osobisty udział, zawsze wysyłał grupę żołnierzy do wspomagania działań z ratownikami. I co ważne: ich obecność nie wynikała z obowiązku ochrony granic, ale z autentycznej pomocy w działaniach.
Zbyszek do końca swoich dni żył sprawami Grupy. Nie mogąc ze względu na swój wiek być czynnym ratownikiem był aktywnym Seniorem.
Spotkanie z Piotrem spowodowane zostało sytuacją, jaka powstała po śmierci Zbyszka. W pierwszym momencie do Grupy docierały sprzeczne informacje, że już jest po pogrzebie, że jeszcze nie, a ostatnia informacja jaka dotarła to taka, że Rodzina nie życzy sobie wystawnego pogrzebu. W związku z czym, pomimo rozmów z naszym Naczelnikiem, na pogrzeb nie pojechał poczet sztandarowy naszej Grupy. Ponieważ Andrzej Jawor miał kontakt z Piotrem po pogrzebie, wyjaśniał zaistniałą sytuację.
Prawda okazała się zupełnie inna.
To spowodowało, że Piotr poprosił o możliwość spotkania z przedstawicielami Grupy, żeby móc wyjaśnić zaistniałą sytuację. Stąd w piątek, 13 kwietnia spotkaliśmy się z Piotrem. Okazało się, że Piotr jest niepocieszony, że w pogrzebie nie było pocztu sztandarowego chociaż Zbyszek bardzo tego pragnął. Taka sytuacja, jak wyjaśniał, wynikła z tego, że znalazł zapiski Zbyszka, w których Ten pisze, że nie chce wielkiej „pompy” na swoim pogrzebie. Dlatego, spełniając wolę Ojca, postąpił tak jak postąpił.
Szkoda, że tak wyszło, ale jak to się mówi; mleko już się wylało. Jedyną rzecz jaką mogliśmy zrobić jako Koledzy Zbyszka, to wręczyć Jego Synowi porcelankę jaką przyklejamy na grobach naszych zmarłych Kolegów. Było to i życzeniem Piotra, i naszym: aby Zbyszek mógł po śmierci być identyfikowany jako Ratownik Sudeckiego Ochotniczego Pogotowia Górskiego, później jako Grupy Sudeckiej GOPR, a na koniec Grupy Karkonoskiej GOPR.
Zbyszek został pochowany na cmentarzu Żerniki Wrocławskie.
CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI.