90 URODZINY ANNY MILEWSKIEJ-ZAWADY
Anna Milewska (ur. 21 lutego 1931 w Warszawie) – polska aktorka filmowa i teatralna, poetka. Wdowa po himalaiście Andrzeju Zawadzie
To już dziewięćdziesiąte urodziny! A przecież tak niedawno temu gościłem ich tu oboje z Andrzejem Zawadą, bo z Kotliną Jeleniogórską byli związani. Andrzej przeszłością – matura w jeleniogórskim Liceum. Anka, towarzysząca często w tych wizytach Andrzejowi, wykorzystywała czas na spotkania autorskie w Klubach Literackich, gdzie prezentowała i recytowała swoje wiersze.
Szczególnie spotkania z Anką upodobały sobie panie z Karpacza. Nie pamiętam już kiedy to było. Na pewno po śmierci Andrzeja. W każdym bądź razie zima, niedziela. Miałem odebrać wieczorem Ankę z Karpacza, całą i zdrową dostarczyć na dworzec kolejowy w Jeleniej Górze. Gdzieś około godziny 14-ej telefon od jednej z wielbicielek talentu Anki przyniósł wiadomość, że ta na śliskim podejściu złamała rękę.
Znając meandry naszej służby zdrowia ubrałem się w najbardziej reprezentacyjny ciuch goprowski z maksymalną ilością błękitnych krzyży i pomknąłem do Karpacza. Dzisiejsza solenizantka miała złamanie kości przedramienia lewej ręki i niezbyt wesołą minę. Po zaopatrzeniu urazu pojechaliśmy do pogotowia ratunkowego, gdzie czekała nielicha kolejka równie poszkodowanych zimowymi warunkami połamańców.
Moja próba dostania się do lekarza poza kolejką „na bazie błękitnego krzyża” skończyła się sromotą.
-Siadać i czekać – warknęła pielęgniarka.
Co było robić? Stare porzekadło mówi, że czekanie we dwoje jest krótsze niż w pojedynkę. Anka w pewnym momencie przypomniała sobie, że następnego dnia ma występy w teatrze.
–Jak ja będę z tym gipsem tańczyła Gawota? Umiesz tańczyć gawota?
–Yyyyy ! Chodziłem do takiej szkoły gdzie tańce były obowiązkowe. Ale nie gawota!
-To ja ci pokażę.
Ubrana w eleganckie futro i jeszcze bardziej elegancki kapelusz, z podniesioną usztywnioną ręką „puściła się w gawotowskie tany” ku uciesze czekających nieszczęśników, którzy dosyć podejrzliwie od pewnego czasu przyglądali się mojej podopiecznej.
Nie dane mi było poznać zasad tańca, bo wezwano nas do sali przyjęć.
–Dowód osobisty – warknęła pani przyjmująca.
Tutaj po raz kolejny przekonałem się jaką siłę ma telewizja i jaką siłę przebicia miało nazwisko Anna Milewska.
–Pani Doktor.., (Anka grała rolę lekarki w popularnym serialu), dlaczego pani….
Pielęgniarka „dostała napędu”, a pogotowie ożyło. Zrobił się ruch jak na Krupówkach. Rentgen, gips, lansady i uśmiechy, autografy i życzenia. Oszołomioną wypadkiem i popularnością Milewską wsadziłem do warszawskiego nocnego pociągu. Niestety nie wiem jak się Annie udał taniec z gipsem.
Dlaczego zamiast tradycyjnych życzeń napisałem o tym zdarzeniu, tego nie wiem. Jakoś tak wyszło. Bo też każde spotkanie z Zawadami to była uczta duchowa. Wspaniała autoironia Anki – „nie uważasz Andrzeju, że jak takie dwie gwiazdy usiądą obok Mariana to mogą go oślepić? „
Dziewięćdziesiąt lat to po francusku 4 razy dwadzieścia i 10. To tylko liczby.
Anna z dawną energią matkuje wszelkim górskim festiwalom, jest pełna humoru i tej wspaniałej autoironii. Oby jak najdłużej. Czego wszyscy serdecznie życzymy!