CI NIEGODZIWI RATOWNICY
Niemal tak, jak w tytule tego wpisu, brzmiały wypowiedzi turystów, którzy w drugi dzień Świąt „utknęli” na asfaltowej drodze z Morskiego Oka i żądali od TOPR natychmiastowego transportu.
Materiał filmowy Polskiej Telewizji obejrzałam dwa razy, sądząc najpierw, że komunikat jest czymś w rodzaju świątecznego żartu.
Nie był.
„…brak czujności i lekkomyślność doprowadziły do problemów, jakie 26 grudnia pojawiły się na trasie do Morskiego Oka. Wieczorem rozdzwoniły się telefony służb ratunkowych w Zakopanem. Na trasie do Morskiego Oka utknęło bowiem około 100 turystów, którzy schodząc w dół od strony schroniska, zorientowali się, że fasiągi już nie kursują. Grupy turystów z małymi dziećmi, starsi ludzie zaczęli dzwonić do TOPR i na policję, twierdząc, że nie mają jak wrócić, i żądając transportu.
– Większość z nich była nieodpowiednio ubrana, bez latarek, z małymi, nawet rocznymi dziećmi. Udzieliliśmy pomocy tym, którzy jej naprawdę potrzebowali. Reszta wróciła zdrowo asfaltową drogą – mówił rzecznik policji.” http://krakow.wyborcza.pl/krakow
Dawno bardzo temu, kiedy pracowałam jeszcze w GOPR, odwiedził nas w Zakopanem pan inspektor. Z „samej” Warszawy.
Malutki, chudziutki, wybitnie miejski urzędnik, sprawdzał nasze mizerne finanse i stan skarpet w magazynie, a wszystko z jakiegoś „wyższego” powodu.
Była wtedy prawdziwa zakopiańska zima, a pan inspektor przyjechał w cienkim paltku, więc marzł bidula i był zły. No ale gotowaliśmy mu herbatki i dbaliśmy jak o brata, a Michał Jagiełło (ówczesny Naczelnik Grupy Tatrzańskiej GOPR) pana inspektora …ubrał.
Po kilku dniach, ten malutki, ale szalenie ważny człowieczek tuptał zaśnieżonymi ulicami przyodziany w puchową kurtkę, stosowną czapeczkę, solidne rękawice i porządne buty. Przestał być naburmuszony i zły, ba…zaczął nas kochać, a Michała szczególnie.
Pan inspektor poczuł się u nas jak w rodzinie!
Jak zawsze, a o tej porze roku szczególnie, ratownicy mieli roboty huk. Pan inspektor brał w naszym życiu aktywny udział, krytykował zapamiętale nieodpowiednio przygotowanych do górskich wycieczek turystów i narciarzy, oraz – tak, tak! – lekkomyślnych i nieodpowiedzialnych wspinaczy.
Któregoś dnia, po kolejnej akcji ratunkowej, wybitnie podenerwowany pan inspektor powiedział do Michała:
– Michałku, a czy nie możesz kazać otoczyć gór płotem i zrobić jedną furtkę? Furtka byłaby zamykana na kłódkę, a klucz do niej byłby u Ciebie.
Aczkolwiek wszyscy wtedy zgodnie płakaliśmy ze śmiechu, myślę sobie czasem, że może to i nie taki głupi pomysł…