HANNA WIKTOROWSKA NIE ŻYJE
Hania, tak mówiliśmy o urodziwej dojrzałej pani, która przez 50 lat szefowała administracyjnie w biurze Polskiego Związku Alpinizmu. Hania była dla wszystkich; wyrozumiała, sympatyczna, wymagająca – jak Ona to robiła, że wszyscy jej słuchali?
Towarzystwo wspinaczkowe z którym współpracowała, do pokornych nie należało. Hankę poznałem bliżej przed wyprawą na Mt. Everest. Poznałem Hankę nie tylko od strony Jej fantastycznego charakteru, ale też nieprawdopodobnej umiejętności organizowania prac przygotowawczych do wyprawy. Zwoziłem jej „tony” papierów. Przyjmowała to wszystko z uśmiechem: ” .. nie masz więcej?”. Miałem, przy kolejnej zimowej na K-2. Organizacja tej wyprawy i jej rozliczenie w wykonaniu Hanki było absolutnie mistrzowskie i pozostanie na zawsze tajemnicą jak tego dokonała.
Wypraw były dziesiątki. Hanka wszystkich znała, podtrzymywała na duchu, pomagała.
Pamiętam poranne telefony od Hanki z wiadomością o śmierci Józka Koniaka i zaginięciu Jurka Pietkiewicza i Julka Ryznara z wyprawy na Annapurnę. W informacjach, które przekazywała było słychać jak przeżywała tę tragedię. Zrozumiałem wtedy, że PZA bez Hanki nie może funkcjonować. Hanka swoją osobowością i pracą wzbudzała uznanie wszystkich, wielu darzyła przyjaźnią. Miałem wielki zaszczyt do tego grona należeć. W moich zbiorach mam taki rysunek: na szczycie jakiejś góry stoi dwóch wspinaczy patrzących w dal – „.. szkoda, mówi jeden z nich, że Hanka tego nie widzi”.
W ostatnich latach wiele się mówi o wielkich osiągnięciach polskiego himalaizmu. Hanka Wiktorowska jest cichą bohaterką tych naszych zmagań. Jej ogromny wkład jaki wniosła swoją pracą w działalność Polskiego Związku Alpinistycznego nie może odejść w zapomnienie.
Będziemy zawsze o tym pamiętać.