KAROL DZIUBAN
KAROL DZIUBAN
Był rok 1974. W sierpniowe popołudnie, razem z moją zakopiańską przyjaciółką Basią siedziałyśmy w ogródku jednej z warszawskich kawiarni. Na stoliku leżała nieczytana jeszcze gazeta – ”Życie Waszawy”. Chciałyśmy pójść do kina na jakiś okrzyczany wtedy film, więc wzięłam do ręki gazetę żeby przejrzeć program, i otworzywszy ją…zamarłam. Oto co wtedy zobaczyłam:
Mimo jednoznacznego tekstu nekrologu, nie mogłyśmy uwierzyć że to prawda… Nie było wtedy jeszcze telefonów komórkowych, a na rozmowę międzymiastową czekało się godzinami. Trzęsąc się ze zdenerwowania pobiegłyśmy na pocztę, aby przynajmniej nadać do Sanoka kondolencyjny telegram.
Pan Karol Dziuban był założycielem Grupy Bieszczadzkiej GOPR i jej pierwszym wspaniałym Naczelnikiem.
Nieprawdopodobnie aktywny, energiczny i pełen inicjatywy. Miał ojcowskie wręcz podejście do ratowników, ale był bardzo wymagający. Wszystkim z Jego otoczenia było wiadomo, że o innej grze niż fair play nie może być mowy. W stosunku do dam – szarmancki, w uroczym ”staromodnym” stylu.
Pedantycznie dokładny w każdym działaniu, zdobył uznanie NAWET Pani Krysi Trybułowej, ówczesnej Głównej Księgowej GOPR, a to znaczyło niemało. W prowadzonej przez nią księgowości musiało zgadzać się wszystko, co do grosza ( i do każdej wydanej z magazynu pary skarpet ).
Jak wielki ”mir ” miał Pan Karol wśród bieszczadzkich ratowników – o tym miałam okazję przekonać się na święcie ”Dzień Ratownika”. Nawet ”Zyzio” ( Zygfryd Wilk ) – chochlik Grupy, w każdej chwili gotów do spłatania nowego figla, zamieniał się w obecności Naczelnika w aniołka o nienagannych manierach.
Swięto było zorganizowane wspaniale.
Mimo niemałych obowiązków Gospodarza, Pan Dziuban przez cały czas dbał o to aby ratownicza brać nie ”zalegała” przy suto zastawionych jadłem i wodą ognistą stołach, ale szybko traciła nadmiar kalorii na parkiecie. Prowadząc rozmowy ”na szczeblu” ( wśród zaproszonych na tę uroczystość Gości musiały być w tamtych czasach obowiązkowo obecne również pewne postacie od których wiele zależało ) Pan Karol wodził jednocześnie cały czas wzrokiem po sali, i jeśli któryś z Kolegów zbyt intensywnie wpatrywał się w szkło…był natychmiast zapraszany do zainteresowania się tańcem z obecnymi damami.
Dam było niewiele, tak więc ”pracowałyśmy ciężko” wywijając hołubce z Kolegami, co było o tyle niebezpieczne, że wielu z nich miało na nogach ”Zawraty”.
Dla niewtajemniczonych: Zawraty, była to marka naszych służbowych butów. Miały sztywną podeszwę z metalową wkładką, były ciężkie i toporne, ale za to nieprzemakalne. Przeciętna ludzka stopa broniła się przed noszeniem tego obuwia, ale – raz przyzwyczajona – potrafiła znosić tę wątpliwą ozdobę przez cały rok i przy wszelkich okazjach.
Nie wiem, czy Kolegom z Grupy Bieszczadzkiej było kiedykolwiek wiadomo, jak bardzo i jak konsekwentnie Pan Karol walczył o Ich interesy. W czasach kiedy razem pracowaliśmy, do moich zadań należało m.in. protokołowanie posiedzeń GOPR. Pamiętam, że z przyjemnością słuchałam wszystkich wystąpień Pana Dziubana, który okazując szacunek ówczesnym Autorytetom dawał jednocześnie w znakomity sposób do zrozumienia, że i On i ratownicy Grupy Bieszczadzkiej oczekują takiegoż szacunku w zamian.
Jacku, miałeś Wspaniałego Ojca !
” Antenka „