RYSZARD KAFEL I ZDJĘCIA ZE ŚCIANY
RYSZARD KAFEL, ”SZATAN”, I ZDJĘCIA ZE ŚCIANY
Czy wiecie jak to jest, kiedy zziębnięty człowiek, po długiej podróży, wchodzi do ciepłego domu, a przyjazna dłoń stawia przed nim szklankę gorącej herbaty ? Ogarnia nas uczucie bezpieczeństwa i „rodzinności”.
Tak to właśnie było, kiedy po wielogodzinnym telepaniu się pociągiem przez dwa kraje, a później samochodem po drogach znanych wyłącznie nawigatorowi TomTom, dotarłam wreszcie w towarzystwie dwóch Kolegów do stacji GOPR w Ustrzykach Górnych. Byłam tu pierwszy raz i po pobieżnych oględzinach Stacji mój wzrok padł na ścianę pokoju, w którym nas tak sympatycznie przyjęto.
Na ścianie wisiało kilka dużych fotografii, widok których przesunął natychmiast zegar czasu o 40 lat wstecz. Jako szczególnie miły gest odebrałam to, że Koledzy z Grupy Bieszczadzkiej zawiesili na tej ścianie nie tylko portrety ratowników z Grupy, ale na honorowym niemal miejscu umieścili dużą fotografię Józka Uznańskiego.
Obok tej fotografii, portret Jacka Dziubana i Ryśka Kafla. Jemu właśnie, Ryśkowi, chcę tu poświęcić kilka słów. Rysiek był ratownikiem Grupy Bieszczadzkiej od 1966 roku, a od 1973 roku został ratownikiem zawodowym.
Kiedy się poznaliśmy, właśnie chyba w roku 1973, nie był sam… Towarzyszył mu ”Szatan” – moja miłość od pierwszego wejrzenia. ”Szatan” był nie tylko śliczny ( o czym chyba wiedział ), ale uroczy i bardzo dobrze wychowany. Nie tylko to.
”Szatan” był jednym z pierwszych psów-ratowników w polskim Pogotowiu Górskim. Razem ze swym panem brał udział w wielu akcjach ratunkowych.
Ryszard Kafel, który niemal całkowicie poświęcił się ratownictwu górskiemu, który był szefem szkolenia Grupy, a potem jej wiceprezesem, który przepracował społecznie dla GOPR niezliczoną ilość godzin – został w roku 1994, w wieku 58 lat, na zawsze wyrwany ze swych szlachetnych działań.
Publikowane tu zdjęcia ze ściany Stacji w Ustrzykach zawdzięczam nieocenionemu Koledze Arkadiuszowi Kawalcowi z Grupy Bieszczadzkiej GOPR, który na moją prośbę je sfotografował.
Ja sama, podczas krótkiego kwietniowego pobytu w Bieszczadach, błądziłam jeszcze myślami w latach siedemdziesiątych i wspominałam Kolegów, których – tak jak Ryśka Kafla – już nigdy nie spotkam.