ZYGFRYD WILK – “ZYZIO“
W roku 1972 lub 1973, wyszło rozporządzenie (autora tegoż nie znam, ale chyba PTTK) nakazujące, aby w kadrach każdej z Grup GOPR, a i Zarządu również, był zatrudniony przeszkolony pracownik BHP.
No i całe szczęście, że Zyzio!
Wykłady były bowiem nudne jak przysłowiowe „flaki z olejem“ i wprawiały nas wszystkich w stan pół-uśpienia. Dodatkowo, żaden niemal z obowiązujących wówczas przepisów owego BHP nie znajdował zastosowania w pracy ratownika górskiego. No, ale trzeba było ten kurs odbyć. Przeżyliśmy te nudy dzięki Zyziowi, który od rana do nocy tryskał szampańskim humorem.
Ponieważ obie z Jasią zostałyśmy zakwaterowane we wspaniałym, przestronnym pokoju, z dużym stołem pośrodku, więc – rzecz jasna – wieczorami odbywały się w tym naszym pokoju „posiady“. Z Zyziem w roli głównej. Zaśmiewaliśmy się z jego opowiastek, szczególnie tych które traktowały o Porażu, gdzie domy były tak niskie, że tamtejsza ludność mogła jeść wyłącznie naleśniki.
Do egzaminu, a owszem był takowy, przystąpiliśmy całą grupą i zdaliśmy z wynikiem celującym!
Czy aby nie zawdzięczaliśmy tego wyniku również Zyziowi, który potrafił do łez rozbawić Wysoką Komisję Egzaminacyjną ? Nie ma już Zyzia, i to od dawna, niestety.
W tym roku, w kwietniu, mieliśmy w Bieszczadach spotkanie o którym pisaliśmy na tym blogu. Przy tej okazji Prezes Grupy Bieszczadzkiej GOPR, Kolega Andrzej Czech, pokazał nam okolicę, i tak znaleźliśmy się w Cisnej.