
70-lecie Grupy Podhalańskiej – Album.
Przed obchodami 70 lecia GOPR-u marzył nam się taki zestaw; siedem monografii poszczególnych Grup regionalnych, ładnie wydanych, w odświętnym etui, miał być wydawniczym „pomnikiem” 70 lat działalności Górskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. Skończyło się na planach.
Opór materii i niezrozumiała niechęć samych ratowników do wydawnictw papierowych rozłożyła nasze projekty na przysłowiowe łopatki. Siedemdziesiąt lat, to trzy pokolenia, to nieprawdopodobny w swej wielkości bagaż ludzkich aktywności, emocji i poświęceń. Czy zatem nie warto zapisać tego ku chwale swojej, tak znakomitej Organizacji i pamięci dla kolejnych pokoleń ratowników?
Internet jest ulotny, papier pozostaje. Pustynny krajobraz goprowskich wydawnictw ubogacają wydawane periodycznie pisma, czy książki. Prym w tym wiedzie Grupa Bieszczadzka. Stare przysłowie mówi, że „jaskółka wiosny nie czyni”, ale przyjemnie ją w locie oglądać i cieszyć się tym, że jest.
Taką jaskółką wydawniczą jest „album monograficzny” wydany przez Grupę Podhalańską.
Pomijając dobrą grafikę i druk na dobrym papierze, album przekazuje czytelnikom historię Grupy do jej najnowszych dziejów. Przejrzyście, dostępnie i ponadczasowo.
Podhalanie, to jedna z bardziej wyrazistych Grup regionalnych, mająca znaczący wpływ na rozwój ratownictwa górskiego w Polsce. A to za sprawą wyjątkowych ludzi takich, jak: Jurczakiewicz, Mlekodaj, Klimiński.
Z wieloma łączyły mnie przyjacielskie układy, z wieloma byłem na wspólnych tatrzańskich kursach. Z Bolkiem „Pietruchą” zdobywaliśmy nawet alpejskie lodowce. Z kolei z ówczesnym Naczelnikiem, Mariuszem Zaródem, demonstrowaliśmy na Akademii Obrony Narodowej w Warszawie możliwości zastosowania dronów, czy innych systemów elektronicznych, w akcjach poszukiwawczych.
To Podhalanie zbudowali poligon do szkolenia psów. No i „wpisali” odznakę GOPR w parzenicę tworząc znakomity symbol rozpoznawalności Grupy.
Rzecz oczywista, „monograficzny album” nie oddaje, bo nie może, tego wszystkiego co w życiu ludzi stowarzyszonych w jednej Organizacji się działo. Bo jak napisał w zakończeniu swojego artykułu Mariusz Zaród, nie da się tego wszystkiego podliczyć…
„bo jak ogarnąć tych wszystkich ludzi-ratowników z czasów wiary, uśmiechu, przyjaźni, a przede wszystkim Ratownictwa, dla którego wszyscy przychodzimy do Pogotowia Górskiego, wcześniej i teraz”,
a na zakończenie wstępu do tego znakomicie wydanego albumu-książki, Roman Giełczyński i Piotr Rayski-Pawlik napisali:
„Mamy świadomość, iż nie wszystko, co powinno się w tej publikacji znaleźć, jest ujęte. Niemniej jednak mamy nadzieję, iż będzie ona dla Was książką, która znajdzie swoje miejsce na półce i nie pokryje się kurzem”.
Niestety, album jest niedostępny w sprzedaży. Piszemy o nim z kronikarskiego obowiązku.
Zdjęcia: © Ratownictwo Górskie – archiwum