PIORUN W KARKONOSZACH
Tym razem nie chodziło o te realne pioruny, zagrażające turystom w górach, a o ćwiczenia ratowników prowokowane prawdziwymi wydarzeniami. Ćwiczenia były polsko-czeskie, w ramach dwuletniego programu szkoleniowego służb ratownictwa górskiego.
Obie, działające od lat służby GOPR i HS są znakomicie przygotowane sprzętowo i merytorycznie do tego typu działań. Dotyczą one przypadków głównie pojedynczych lub kilku osobowych. Te masowe zdarzają się bardzo , na szczęście, rzadko. Ale się zdarzają.
Przykład z ostatnich lat – piorun na Giewoncie.
Przypadek ten zresztą był inspiracją opisanych tutaj ćwiczeń. To, że wyładowania elektryczne w górach są niebezpieczne, wiadomo od zarania dziejów. Problem zaczyna się kiedy dotyczy on dużej grupy ludzi, a ofiary skutków pioruna/piorunów rozrzucone są na dużym obszarze górskim, często w miejscach trudno dostępnych, w terenie eksponowanym, odległym od miejsc cywilizowanych.
Ćwiczenia zorganizowała Grupa Karkonoska z dużą ilością pozorantów odpowiednio ucharakteryzowanych. Starano się zachować jak najbardziej realia zdarzenia. Jednym z największych problemów tego typu akcji ratunkowych jest segregacja, czyli udzielenia szybkiej pomocy najbardziej potrzebującym. Potem transport do polowego szpitala i dalej.
Ćwiczenia ulokowano na zboczach Śnieżki, do akcji ruszyły quady, samochody trenowe GOPR, po chwili do działań dołączyli Czesi.
„Pomoc i ewakuacja” z miejsca zdarzenia, to najważniejsze zadanie ratowników.
W tym przypadku działaniom ratowników sprzyjała pogoda i doskonały sprzęt ewakuacyjny począwszy od noszy po współczesne z najwyższej półki urządzenia ratujące życie. Program ćwiczeń był tak ułożony, że pozwolił uczestniczącym w działaniach na taką skalę ratownikom, kontrolę nad składowymi elementami akcji ratunkowej.
Z uznaniem obserwujący ćwiczenia podziwiali działania Czechów. Wykazały one też, że obie służby są zgrane, bo góry są jedne, a wypadki nie wybierają narodowości, szczególnie w przypadku wyładowań.
Był to też swoisty „pokaz siły” ratownictwa górskiego w Karkonoszach, kiedy pod schronisko „Strzecha Akademicka” zajechało kilkanaście quadów i samochodów terenowych z najwyższej półki.


