
TEN JEDEN DZIEŃ
Ten jeden dzień.
Istotą pracy naszego zespołu redakcyjnego jest pisanie o ratownictwie górskiemu w jego szerokim pojęciu. Znaczy, wszystko „o”…..
Ratownictwo górskie tworzą tzw.” krwiści ludzie”. Ludzie z ich zaangażowaniem, poświęceniem, wadami i przywarami. A tam gdzie są „ludzie z gór” dynamizm życia społecznego jest szczególny. W naszej pracy na rzecz ratownictwa górskiego staramy się unikać pisania o konfliktach, podjazdach i innych czasami niezbyt etycznych zachowaniach. Tam gdzie są ludzie, tam się zawsze coś dzieje. A to, że się dzieje, wiemy z listów, telefonów i innych przekazów do naszej redakcji. Rzecz nie jest nowa, pamiętam z autopsji, a sam też niejednokrotnie doświadczyłem na własnej skórze skutków ówczesnych konfliktów. Nie byliśmy idealni; popijaliśmy, „obijaliśmy sobie po wychodkach gęby”, plotkowaliśmy, byliśmy ratownikami, ale też normalnymi ludźmi.
Był jednak taki dzień – TEN JEDEN DZIEŃ. Dzień ratownika, kiedy z wzajemną sympatią, szacunkiem oraz wskazaniami Ducha Gór – „najlepiej dwa razy po 150 gram”- czciliśmy nasze mniej lub bardziej udane dokonania.
Dlaczego o tym piszę?
Otrzymałem sporo telefonów i maili od Kolegów oburzonych wystąpieniem wiceprezesa Grupy Beskidzkiej Tadeusza Wesołowskiego. Niestety, nie znam treści samego wystąpienia. Z przekazu wynika, że wiceprezes obrugał zaproszonych gości, czyli: Prezesa i Naczelnika GOPR. Ponoć też cały Zarząd. Zarzucając im nieróbstwo, lenistwo i „coś tam coś tam”.
W naszej kulturze szacunek dla drugiego człowieka okazywany jest szczególnie w czasie świąt, a takim jest Dzień Ratownika. Tym bardziej, że jest wiele innych okazji żeby rządzącym „nawtykać”; media, zebrania różnej maści, konferencje itp. Aktualny Zarząd i Naczelnik zostali wybrani przez Walny Zjazd, funkcje te pełnią nie po raz pierwszy i być może nie ostatni. Być może w swoich działaniach popełniają błędy, które być może należy im wytknąć. Tylko – czy musi to być Dzień Ratownika, czego mój bardzo zwietrzały PESEL nie pojmuje? A może kolega Wesołowski zapatrzył się na panią prof. Pawłowicz? W każdym przypadku pasuje tu znakomite niemieckie przysłowie;