Telefony zwiastujące przykre nowiny czy informacje mają specyficzny dźwięk, niepokojący. Tak było wczoraj. Antoni Tybor… nie żyje.
Antoni zjawił się w Karkonoszach na początku lat siedemdziesiątych, z sąsiedniego Wałbrzycha. Swoją ciekawą ścieżkę karkonoską zaczął jako ratownik sezonowy w Grupie – wtedy Sudeckiej. Z górami związał się na stałe prowadząc przez lata schronisko na Chojniku, które mocno zaniedbane, kiedy je przyjmował, zakwitło pod Jego kierownictwem. Kolejnym miejscem, gdzie osiadł na stałe została Szklarska Poręba. Tu zbudował pensjonat.